Piosenki

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 15

Jego twarz była coraz bliżej mojej. Nie wiem czemu, ale nie sprzeciwiałam się. Emocje dały swoje. Czekałam na to co teraz miało się wydarzyć. To co teraz się miało stać na prawdę mnie zdziwiło. On zamiast mnie normalnie pocałować, cmokną tylko w policzek.
- Jesteś moją jedyną przyjaciółką dla której mogę powiedzieć o wszystkim - dodał z lekkim uśmiechem. Widać to co mu powiedziałam przynajmniej trochę poprawiło mu nastrój. Za to ja czułam jakiś niedosyt. Tak jakbym bardzo chciała tego pocałunku, a z drugiej strony to nawet nie.
- Możesz zawsze na mnie liczyć - też uśmiechnęłam się lekko. Zapadła męcząca cisza. Nie mieliśmy za bardzo tematów do rozmów. Jak zaczęliśmy jakiś temat to po paru minutach go kończyliśmy.
*Mario
Ona wyglądała pięknie. Nie wiem co mnie podkusiło żeby ją teraz pocałować. Kiedy byłem już na prawdę blisko jej ust, przypomniałem sobie to co wydarzyło się jeszcze kilka dni temu, a mianowicie ten incydent w parku. Nie chciałem żeby to się powtórzyło. Postanowiłem pocałować ją, ale nie w usta tylko w policzek. Powiedziałem jej, że jest moją jedyną przyjaciółką, a ona odpowiedziała mi, że zawsze mogę na nią liczyć. Po tych słowach zrobiło mi się jakoś miło w środku. Widać nie jestem dla niej zwykłym debilem. Nastała cisza. Chciałem zacząć jakiś temat, ale nic mi do głowy nie przyszło. Nagle Lena zaczęła się z czegoś śmiać.
- Czemu się śmiejesz ? - Zapytałem zdziwiony.
- Jak myślisz to robisz taką dziwną minę - nie przestawała tego robić.
- O taką ? - Powtórzyłem ją i we dwójkę zaczęliśmy się śmiać. Po jakimś czasie do domu wrócił Neymar z małym dzieckiem. Musieliśmy szybko przerwać naszą rozmowę, bo już po minucie wparował do salonu.
- Co on tu robi ? - Zapytał ją mrużąc srogo oczy.
- Przyszedłem ją odwiedzić, a co ? - Wyprzedziłem ją w odpowiedzi. Podszedłem do niego. Patrzyliśmy sobie srogo w oczy. Była to nasza taka mała wojna. Wojna o Lenę, jak można to tak nazwać.
- Masz tupet żeby tu przychodzić - uśmiechną się do mnie z pogardą.
- Ney przestań ! On przyszedł do mnie, a nie do ciebie. Zrozum to ! - Krzyknęła do niego żeby się uspokoić.
- I tak miałem już wychodzić - odpowiedziałem dość spokojnie. Podszedłem do Leny i pocałowałem ją na pożegnanie znowu w policzek. Nie odrywając od Neymara oczu wyszedłem spokojnie jakby nigdy nic.
*Neymar
Kiedy zobaczyłem jak Mario całuje Lenę w środku zrobiło mi się niedobrze. Byłem wkurzony. Wiedziałem, że on to robi specjalnie żeby mnie zdenerwować. W końcu wyszedł, a ja mogłem się uspokoić.
- Jesteś zadowolony ? - Zapytałam mnie z ironią w głosie. Nic nie odpowiedziałem tylko zbliżyłem się do niej. - Czemu on ci tak przeszkadza ?
- On mi w ogóle nie przeszkadza - skłamałem.
- To czemu tak reagujesz jak go widzisz ? Nie możesz przynajmniej raz go nie prowokować ? Ma teraz bardzo trudny czas - próbowała mi wytłumaczyć, ale nie chciałem słuchać o nim.
- Zmieńmy temat - poprosiłem ją.
- Ok - westchnęła - To o czym chcesz pogadać ?
- Może pójdziemy coś zjeść ? David na pewno jest głodny - zaproponowałem.
- Dobra - odpowiedziała.
*Lena
Weszliśmy do kuchni. Nadal nie rozumiałam dlaczego Ney jest taki zły dla Mario. Może i walną go, ale powinien mu wybaczyć, bo przecież jest to mój znajomy i powinien traktować każdego z szacunkiem, tak jak ja jego kumpli.
- Co wy kupiliście ? - Zapytałam go, bo nie widziałam niczego nowego w lodówce.
- Z tym właśnie problem. Nic nie kupiliśmy.
- Jak to ?- Zapytałam trochę wkurzona.
- Wszystko jest tutaj po Niemiecku. Nic nie rozumiem.
- Mogłam z wami iść, ale to nic. Zjemy kanapki.
Wyciągnęłam  potrzebne produkty i po pięciu minutach kolacja była gotowa. Wzięłam talerz z kanapkami i poszłam do salonu w którym siedział Neymar z Davidem.
- Może obejrzymy jakiś film ? - Zaproponowałam po czym sięgnęłam po laptopa. Włączyłam jakiś film po Hiszpańsku. Zaczęliśmy jeść i oglądać. Zbliżała się godzina dwunasta w nocy. Mały odleciał już w połowie filmu za to my dotrwaliśmy do ostatnich napisów. Wyłączyłam laptopa i razem poszliśmy spać.
***
Dzisiaj ma się odbyć nieoficjalna impreza u taty w domu z okazji rozpoczęcia sezonu, który miał się odbyć kilka dni. Nie można nazwać tego imprezą, a raczej przyjęciem, bo mój tata nie lubi takich imprez przed sezonem jak i w trakcie. W ogóle nie lubi imprez. Będą tam wszyscy. Mam niby być tam i ja. Nie wiem po co, bo w końcu nie jestem piłkarką Borussii. Ale jak zapraszają to czemu by nie skorzystać. W końcu sama nie będę, bo zabieram ze sobą Neymara. Oczywiście on o tym nie wie, ale powiem mu zaraz, bo właśnie zastanawiam się co na siebie włożyć. Nie mam ubrań na takie okazje. Nawet nie mam od kogo pożyczyć. Przeszukałam całą szafę i nic. W końcu wpadłam na pomysł. Pojadę do mojego rodzinnego domu i tam coś poszukam. Przy okazji będę mogła w czymś pomóc. Przed tym będę musiała pogadać o tym z Neymarem. Wyszłam z pokoju i powędrowałam do kuchni. 
- Cześć ! - Przywitałam się z nim po czym postanowiłam od razu przejść do rzeczy. - Mam dla ciebie propozycje - powiedziałam z entuzjazmem.
- Jaką ? - Zapytał się trochę zaskoczony.
- Pójdziesz ze mną na przyjęcie do taty ? - Poprosiłam go najładniej jak mogłam.
- Dzisiaj ?
- No tak.
- Właśnie muszę ci coś powiedzieć - powiedział trochę smutny.
- Co się stało ? - Przestraszyłam się.
- My musimy dzisiaj już wracać.
- Ale jak to ?! - Już nie ogarniał mnie taki wielki entuzjazm jak przed minutą.
- Dzwonili właśnie z Barcelony. Treningi przyśpieszyli. Przykro mi.
- Nic się nie stało -zrobiłam sztuczny uśmiech chociaż na prawdę było mi strasznie smutno. Nie mam teraz z kim iść. Będę tam sama jak palec. - O której masz samolot ?
- O 14.00 - odpowiedział cicho.
- To już za dwie godziny - powiedziałam smutna.
- Nie smuć się ! - Odezwał się po chwili ciszy i przytulił mnie.
- Nie jestem smutna ! - Oderwałam się od niego.
*Mario
Wstałem tak jak zawsze, chociaż może niechętnie. Dzisiaj ma się odbyć przyjęcie u trenera Kloppa, a ja nie mam z kim iść. Nie lubię imprez na których chłopaki przyprowadzają swoje dziewczyny. Czuję się wtedy strasznie dziwnie. Niby wszyscy do tego się przyzwyczaili, że ja jestem sam albo z jakąś nową laską, którą za kilka dni albo jak jest dobrze to za kilka miesięcy zerwę. Na tym przyjęciu będzie też Lena. Z każdą minutą myślę, że może powinienem ją wtedy pocałować. Może byśmy zaczęli wszystko od nowa i moje życie nabrałoby normalnego tępa. Koniec tego rozmyślania ! Dochodzi już jedenasta, a ja nie jestem ubrany ani przyszykowany. Otworzyłem szafę. Zacząłem przeglądać wszystkie ubrania, ale szału nie było. Postanowiłem udać się do Marco. On zawsze miał coś na każdą okazję. Nie to co ja. Szybko ubrałem się w byle co i kiedy miałem już wychodzić zadzwonił mój telefon. Odebrałem.
- Mario ? - Usłyszałem głos mojego agenta.
- Tak.
- Mam kolejne propozycje kontraktów od innych klubów - powiedział zadowolony. Co chwila przychodzą nowe propozycje kontraktów od innych klubów. Denerwuje mnie to już.
- Kto teraz ? - Zapytałem obojętnie.
- Znowu Bayern i stawia dość dobrą stawkę.
- Nie interesują mnie pieniądze.
- Mario wiem, że masz tutaj przyjaciół, ale w tym zawodzie nie można tym się kierować ! Oni odejdą, a ty tutaj zostaniesz. Nie wiesz czy za kilka lat kluby będą tak samo tobą zainteresowane. Mówię ci, przyjrzyj się temu kontraktowi, Nie jest on taki zły ! - Kusił mnie przejściem do Bayernu, a ja z każdą chwilą zastanawiałem się głębiej nad tym. On strasznie chce żebym przeszedł do Bayernu. Miałem to zrobić przed tamtym sezonem, ale kontuzja wszystko wykluczyła.
- Dobra zobaczę ją - powiedziałem dla odczepnego.
- To świetnie ! Zadzwonię jak będę wiedział coś więcej - rozłączył się. W końcu mogę spokojnie pojechać do Marco. Wyszedłem z mieszkania i poszedłem do samochodu.
***
Po niecałych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Bez pukania jak to zazwyczaj robię wszedłem do jego domu. Marco siedział jak zwykle w salonie. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
- Co ty tutaj robisz ?! - Zapytał mnie trochę zaskoczony moją obecnością.
- Przyszedłem pożyczyć od ciebie coś na te przyjęcie Kloppa, bo u mnie w szafie nic nie ma - odpowiedziałem.
- Ale teraz ? - Zapytał skrępowany.
- Co się dzieje ? Jeżeli chodzi o to, że pójdziesz sam to nie musisz się martwić. Ja też nie mam nikogo - poklepałem go po plecach, ale on bez przekonania złapał mnie za rękę.
- Pro po tego...Mario...ja - nie dokończył zdania, bo właśnie ktoś zszedł z góry.
---------------------------------------------------------------------------------
No to mamy już rozdział 15.
Na początku chcę was przeprosić za niego, bo wiem, że w ogóle mi nie wyszedł. :/
Nie dosyć, że chyba za krótki to jeszcze strasznie nudny. :/
Obiecuję następny będzie ciekawszy. :)
Zapraszam do komentowania, bo gdy komentujesz to motywujesz. :)

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 14

Stałem i patrzyłem w jeden punkt. Byłem zły na siebie i nie tylko. W tym czasie przybiegł zdyszany Felix.
- Gdzie są oni ?
- Poszli - odpowiedziałem krótko.
- Dlaczego ?
- Nie ważne - odburknąłem i wyszedłem z boiska.
- Co się tutaj stało ? - Zapytał zaciekawiony. Nie chciałem mu odpowiedzieć, no bo to w sumie jeszcze dzieciak, który przy każdej lepszej okazji mógłby wykorzystać to dla siebie. Wracaliśmy w ciszy. Felix co chwila próbował zacząć jakiś temat, ale ja udawałem, że go nie słyszę.
- Nie wiem co zrobiła dla ciebie ta twoja laska, ale to na pewno nie jest powód żeby do mnie się nie odzywać ! - Powiedział wkurzony.
- Po pierwsze nie jest to moja laska i nie masz prawa tak do niej mówić.  Po drugie to twoja wina ! Jakbyśmy tam nie poszli to byłoby wszystko dobrze ! Po trzecie jesteś tylko zwykłym dzieciakiem ! - Zacząłem krzyczeć na chłopaka. Po moim przemówieniu na twarzy mojego brata pojawił się smutek zmieszany z chytrym uśmieszkiem.
- Wiedziałem, że tak będzie ! - Powiedział zawiedziony. - Wiedziałem, że poznasz jakąś dziewczynę i zapomnisz o naszym pakcie ! - Wziął piłkę i zaczął iść w drugą stronę.
- Gdzie ty idziesz ?! - Zapytałem go nie mniej wkurzony. Dopiero po minucie doszło do mnie co narobiłem. Zerwałem nasz pakt, który zawarliśmy po tym jak rozstałem się z Ann. Doszło do niego głównie właśnie przez nią. Byliśmy razem pół roku. Pewnie wielu osobom wydaje się, że to strasznie krótko, ale dla mnie był to najdłuższy związek w jakim byłem. Nie mogę powiedzieć, że była zła. Była bardzo miła i jak na modelkę wcale nie przechwalała się pieniędzmi i tym co osiągnęła. Miała tylko jedną wadę, a była nią zazdrość. Strasznie była zazdrosna o mnie. Zawsze kiedy rozmawiałem z dziewczynami to ona potem prawiła mi kazania. Robiła to nawet kiedy rozmawiałem z dziewczynami chłopaków z drużyny. Na początku nie dziwiłem się jej, że tak reaguje, ale potem było jeszcze gorzej. Zaczęła towarzyszyć mi przy wypadach z chłopakami, bo twierdziła, że przy nadmiernej ilości alkoholu mogę ją  przez przypadek zdradzić. Chłopakom to się nie podobało, a ja nie mogłem nic zrobić, bo byłem za bardzo w niej zakochany. Lecz ten pakt nie powstał tylko dla chłopaków, ale głównie dla Felixa. Oprócz zazdrości miała jeszcze jedną wadę, która denerwowała mnie, a było to nienawiść do Felixa. Jakby nawet nie wiem by się starał to i tak go nie lubiła. Traktowała go jak  zwykłego chłopaka na posyłki, który miał tylko podawać jej potrzebne rzeczy. Zacząłem się z nim kłócić i już nie dogadywaliśmy się tak jak przedtem. Zerwałem z nią właśnie głównie z tego powodu. Na następny dzień złożyliśmy pakt w którym uzgodniliśmy, że żadna dziewczyna nie będzie powodować u nas kłótni. Zawarliśmy go pół roku temu aż ja przez mój niewyparzony język zerwałem go. Felix z każdą minutą oddalał się, a ja nie wiedziałem co począć ze sobą. Usiadłem na jedną z ławek i chciałem już dzwonić do Marco gdy nagle usłyszałem jego głos.
- Co ty tu robisz ? - Zapytał i usiadł obok mnie. Wytłumaczyłem całą dla niego historię, a on z skupieniem słuchał tego co ja mówię.
- No, to z niego cwaniaczek - podsumował moją wypowiedź.
- I to jaki !
- Chcesz do mnie przyjść. Rozerwiesz się - zaproponował mi blondyn.
- Możemy pójść - odpowiedziałem bo i tak nie miałem co robić.
***
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o najbliższym meczu z Bayernem, który miał odbyć się za niecałe dwa tygodnie. Z niewiadomych przyczyn zaczęliśmy gadać o dziewczynach.
- Dzisiaj widziałem w sklepie taką piękną laskę ! - Zachwycać się jakąś dziewczyną Marco.
- I pewnie jak zawsze dała ci kosza- zaśmiałem się.
- Nie - naburmuszył się. - Podała mi swój numer - dodał dumny.
- Miesiąc dopiero minął od tego jak zerwałeś z Caroline, a ty już podrywasz następne.
- Nie potrafię żyć w samotności.
- I to nas łączy - chwyciłem za szklankę i wziąłem łyk wody. W tej chwili zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem do kieszeni i odebrałem. Była to moja mama.
- No, co tam ? - Zapytałem ją spokojnie stukając palcami w szklankę.
- Felixa potrącił samochód. Jesteśmy w szpitalu - powiedziała próbując nie płakać. Moje serce zaczęło bić mocniej.
- Jak to ?! Zaraz przyjadę do was - chwyciłem za bluzę i chciałem już wyjść.
- Co się stało ? - Zapytał mnie przy wyjściu zmartwionym głosem Marco.
- Felixa potrącił samochód - odpowiedziałem szybko tak jakby zależało od tego wszystko inne.
- Poczekaj pojadę z tobą ! - Pobiegł szybko po kluczyki i już po chwili był z powrotem. Wybiegliśmy z domu. Po niecałych pięciu minutach byliśmy już w drodze do szpitala. Całą drogę nie odzywałem się. Bałem się o Felixa. Musiał zauważyć to Marco, bo co chwila próbował zacząć jakiś temat żebym wyluzował się, ale to nam nie wychodziło. W końcu dotarliśmy na szpitalny parking. Marco szybko zaparkował, a ja jak najszybciej mogłem poszedłem do środka. Szybko byłem przekierowany na korytarz gdzie byli już rodzice. Mama siedziała na krześle i miała łzy w oczach, a tata chodził zdenerwowany w po całym korytarzu. Nawet nie zauważyli, że przyszedłem. Usiadłem z Marco niedaleko nich.
- Nic mu nie będzie - próbował uspokoić mnie, ale z każdym jego słowem czułem się coraz gorzej. Zaczęło mnie dręczyć sumienie, bo wiedziałem, że mogła być to moja wina. Po półgodzinie wyszedł do nas lekarz.
- Państwo Gotze ? - Zapytał moich rodziców.
- Tak - odpowiedział tata i raźnym krokiem podszedł razem z mamą do lekarza. Ja też powoli podszedłem bliżej, bo nie chciałem się narzucać, ale Marco pokazał mi żebym podszedł do nich bliżej i w końcu stałem razem z nimi.
- Na szczęście chłopak nie ma ciężkich obrażeń. Jedyne co ma takiego najpoważniejszego to złamanie z przemieszczeniem nogi. Zostanie kilka dni u nas, na obserwacji - opowiedział nam doktor. Westchnąłem z ulgą i odszedłem od nich. Chyba nie potrzebnie, bo doktor coś jeszcze tłumaczył dla rodziców. W końcu kiedy skończyli tata podszedł prężnym krokiem do mnie. Był strasznie zdenerwowany.
- Widzisz co narobiłeś ! - Krzyknął na mnie.
- Zostaw go w spokoju - próbowała mama uspokoić go, ale i tak to nie wychodziło.
- Przecież mówiliśmy ci, że masz się opiekować Felixem. Po jaką cholerę ty go pościłeś sam ! Dobrze wiesz, że ulica niedaleko ciebie jest niebezpieczna ! - Prawił mi ciągle kazanie.
- Pokłóciliśmy się, a potem sam poszedł - próbowałem mu wytłumaczyć.
- A,ty mu na to pozwoliłeś ! Jesteś bardzo nieodpowiedzialny !
- Dobra może nie jestem za dobrym opiekunem, ale nic poważnego mu się nie stało.
- Mario nie wiem czy mogę ci to powiedzieć teraz, ale jak dla Felixa noga będzie w jednym kawałku to jest ryzyko, że może już nigdy nie grać w piłkę - wytłumaczyła mi powoli mama. Te słowa dobiły mnie całkowicie. Czułem tylko jak łzy napływają mi do oczu. Jeszcze dodatkowo mój ojciec musiał dołożyć swoje trzy grosze.
- Widzisz co narobiłeś ! Zapamiętaj ! Jeżeli Felix już nigdy nie będzie mógł trenować to będzie tylko twoja wina ! - Zaczął na mnie wrzeszczeć, ale po chwili przestał, bo go mama uspokoiła. Po tych słowach nie wytrzymałem. Usiadłem na krzesło i zacząłem ryczeć. Łzy leciały mi strumieniami. Co chwila przecierałem rękawami bluzy swoją twarz. Czułem straszny wstyd. Mój najlepszy przyjaciel widzi jak ja ryczę i to jeszcze jak małe dziecko. Marco nic nie mówił tylko milczał. Co chwila poklepywał mnie po plecach, albo mówił żebym nie płakał, że wszystko będzie dobrze. Mu to łatwo mówić. Nie ma młodszego rodzeństwa. Nie musi dawać przykładu dla młodszych tak jak ja, chociaż to ja nawet nie mam z czego już dawać.
- Mario może już wrócimy do domu ? - Zaproponował mi.
- Zgoda - odpowiedziałem próbując uspokoić się. Wyszliśmy ze szpitala i wolnym krokiem doszliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim domu. Spojrzałem przez boczne okno samochodu. Zauważyłem, że nie jedziemy do mojego domu tylko w odwrotnym kierunku do niego.
- Gdzie my jedziemy ? - Zapytałem zdezorientowany.
- To niespodzianka - odpowiedział nie zwracając na mnie uwagi. W końcu dojechaliśmy pod jakiś wielki budynek.
- Gdzie jesteśmy ? - Zapytałem wychodząc z auta. Marco nic nie odpowiedział tylko chwycił mnie za rękę i pociągnął do środka. Kiedy doszliśmy on zapukał do jakiś drzwi.
- Powiesz mi wreszcie gdzie jesteśmy ?! - Byłem już na prawdę zdenerwowany.
- Teraz ci mogę powiedzieć. Pomyślałem, że powinieneś komuś się z tego zwierzyć, a kto najlepiej słucha ?
- No dziewczyny.
- Dlatego tu jesteś. Zaraz pogadasz o tym z Leną.
- Co ! Przecież ci mówiłem, że się na mnie obraziła ! Nie wejdę tam ! - Zacząłem protestować.
- Teraz już za późno. Powodzenia ! - Klepną mnie po plecach i uciekł ze swoim naiwnym uśmieszkiem. Zostałem sam. Miałem nadzieje, że nikogo nie ma, ale jak to z moim szczęściem usłyszałem jak ktoś podchodzi do drzwi.
*Lena
Siedziałam w salonie i przeglądałam Facebooka na laptopie. Byłam sama w domu, bo chłopacy poszli po coś na kolację. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Na pewno nie byli to oni, bo wyszli z jakieś dziesięć minut temu. Wstałam z kanapy i powędrowałam w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłam strasznie się zdziwiłam, bo przed moimi oczami stał Mario.
- Co chcesz ! - Syknęłam do niego. Nie odezwał się. Był jakiś dziwny. Miał załzawione oczy i wyglądał tak jakby płakał.
- Nic ci nie jest ? - Zapytałam już łagodniej. Wtedy stało się coś o czym nawet nie myślałam. Mario podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Nie wiedziałam co robić. Objęłam go mocno, chociaż w głębi duszy strasznie było mi go szkoda. W końcu piłkarz oderwał się ode mnie. Był smutny, a po jego twarzy skapywały pojedyncze łzy. Zaprowadziłam go do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a on wszystko mi dokładnie opowiedział. Było to naprawdę straszne. Nie wiem czemu zaczęło mnie dręczyć trochę sumienie. Czułam, że to może być po części moja wina.
- Na pewno nic mu nie będzie i nie możesz brać tego tylko na siebie. Nie wiesz jak to się stało. Mógł być to zwykły wypadek. Ważne, że nic mu nie jest - próbowałam jakoś go pocieszyć. On nic nie powiedział tylko złapał mnie za rękę i przybliżył się bliżej. Wiedziałam co teraz się wydarzy, ale nie przerywałam tego. Chciałam ponieść się emocjom.
--------------------------------------------------------------------------------------
No tojest już 14 rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Miał wyjść smutny, ale mi się wydaje, że taki nie jest. :/
Nie umiem pisać smutnych. xD
Zapraszam do komentowania, bo to motywuje. :)

poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 13

*Mario
Na korytarzu czekał na mnie już Felix. Był ubrany w sportową bluzkę, krótkie spodenki, a na nogach miał korki. Spojrzałem na swój strój. Był całkiem inny niż jego.
- Poczekaj jeszcze ! - Z grymasem na ustach wróciłem do pokoju.
- Tylko szybko ! - Odkrzykną mi, podbijając z nudów lekko piłkę. Szybko przebrałem się i wróciłem do Felixa. W końcu wyszliśmy. Felix szedł przede mną kopiąc piłkę, a ja człapałem za nim. Ciągle nie mogłem uwierzyć skąd Felix wie o Lenie, a raczej od kogo i dlaczego powiedział, że się mi podoba. Sam nie wiem czy tak jest, a dla Marco czy innym chłopakom o tym nie mówiłem w ogóle. Kto to mógł być ? Marco ? Cały czas był ze mną, więc wątpię czy by powiedział. Nie wiem skąd mu to do głowy przyszło. Doszliśmy do parku. Było w nim pusto. Kiedy już zbliżaliśmy się do boiska, Felix wpadł na genialny pomysł.
- Chodź przejdźmy się na plac ? - Zaproponował.
- A po co ? Nie masz chyba pięciu lat - zaśmiałem się z niego.
- Tam zawsze są jakieś dzieciaki, które byłyby chętne z nami zagrać. Im więcej osób tym lepiej - chwycił za piłkę i pobiegł w stronę placu zabaw, a ja za nim. Minęliśmy boisko, a za nim ukazał się plac zabaw. Na placu były tylko trzy osoby. Chłopak z dzieckiem i jakaś dziewczyna. Obie osoby wyglądały mi na znajome. Dziewczyna na huśtawce miała takie same włosy jak Lena. No bo to była Lena ! A ten chłopak to pewnie Neymar. Znowu on.
- Nikogo nie ma - powiedział zawiedzionym głosem Felix i już chciał wracać, lecz ja mu na tym przeszkodziłem.
- Gdzie ty idziesz ?! - Zapytałem go łapiąc za rękę.
- Na boisko - wyrwał ją z mojego uścisku.
- Teraz to poczekasz - oznajmiłem mu po czym wolnym krokiem poszedłem w stronę Leny. Tak żeby mnie nie zauważyła. Gdy już byłem przy placu zabaw, usiadłem na płot i wpatrywałem się w jej piękne, brązowe włosy. Ciągle korciło mnie coś żeby zagadać, aż w końcu odezwałem się.
- Nie jesteś przypadkiem za stara na takie rzeczy ? - Zaśmiałem się.
*Lena
Usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się szybko. Za mną siedział Mario i głośno się śmiał.
- Co ty tutaj robisz ? - Zapytałam go.
- Przyszedłem z bratem pograć w piłkę - zeskoczył z płotu i usiadł obok mnie.
- Jakoś nigdzie nie widzę twojego brata.
- Gdzieś tu chodzi - zaczął oglądać się wokoło. Widocznie sam nie wiedział gdzie on jest. - A co ? Nie wierzysz mi ? - Dodał z lekkim uśmieszkiem.
- No wieżę.
- A,ty co tutaj robisz ?
- Przyszłam z Neymarem i małym na plac zabaw - wyjaśniłam mu. W tym czasie na plac wszedł jakiś chłopak. Na widok Neymara znieruchomiał. Widać, że chciał coś powiedzieć, ale nic mu nie przechodziło przez gardło.
- Felix ! Chodź tutaj ! - Krzykną do niego Mario. Chłopak przybiegł do niego jak zaczarowany.
- Co tu robi Neymar ? - Zapytał Mario strasznie cicho żebym tego nie usłyszała.
- To mój przyjaciel - wyprzedziłam go w odpowiedzi.
- ty naprawdę przyjaźnisz się z Neymarem ? - wybałuszył oczy z niedowierzania.
- No, tak.
- No właśnie, Lena poznaj mojego młodszego brata Felixa. Felix poznaj moją koleżankę Lenę - wtrącił się do naszej rozmowy Mario.
- To ta dziewczyna w któ... - zaczął coś mówić Felix lecz w tej chwili Mario zasłonił mu buzię ręką.
- Co ty robisz ? - Zapytałam go trochę zdziwiona zachowaniem piłkarza.
- Wiesz jak to brat. Często paplą bez sensu - skarcił swojego brata wzrokiem. W tym czasie podszedł do nas Neymar.
- Co robicie ? - Zapytał mnie.
- Rozmawiamy, a co ? Chcesz się przyłączyć ?
- Muszę małym się opiekować - odpowiedział i wskazał skinieniem głowy na piaskownicę. Nagle Felix wpadł na jakiś pomysł.
- A może byście chcieli z nami zagrać w piłkę ? - Zapytał mnie mały Gotze.
- Jak tak bardzo chcesz to ja mogę małego wziąć na spacer, a wy pójdziecie pograć - zaproponowałam. Chłopacy nie byli z tego za bardzo zadowoleni, ale grunt to, że dla Felixa pasowało. Wzięłam Davida na ręce i poszliśmy pochodzić po parku.
*Mario
Ja, Neymar i Felix szliśmy wąską drogą na boisko. Z całej naszej trójki tylko mój brat z tego był zadowolony. Nasza dwójka nie tryskała do tego zapałem. Przynajmniej ja. Pierwszy raz zostałem jakby z nim sam na sam i więcej tego nie chcę. Nie lubię go. W końcu doszliśmy na boisko. Felix rzucił piłkę i zaczęliśmy grać. Nie podobała mi się ta gra, ale widok szczęśliwego brata jakoś mnie podnosił na duchu. Przy jednym jego strzale piłka poleciała tak daleko, że aż zatrzymała się na jednym z drzew. Bez żadnego słowa pierwszą osobą, która tam pobiegła był Felix. Zostałem sam na sam z nim. Nagle Neymar zaczął się śmiać.
- Z czego ty tak się śmiejesz ? - Zapytałem go.
- Z ciebie - odpowiedział krótko. - Jaki ty jesteś naiwny ! Myślisz, że jak będziesz podlizywać się Lenie, robił maślane oczka to się w tobie zakocha - nie przestawał się śmiać, lecz jego śmiech bardziej przypominał szyderczy niż normalny. 
- Ja w porównaniu do ciebie nie siedzę jej na ogonie - odpowiedziałem, ale nie kryłem zdenerwowania.
- Ja ? To ty za nią latasz za każdym razem kiedy ją zobaczysz. Na nią takie sztuczki nie działają, a i tak jest już zakochana w innej osobie - mówił ciągle spokojnie, próbując wyprowadzić mnie z równowagi, ale ja robiłem wszystko żeby nie dać się.
- Niby w kim ? - Zapytałem znowu próbując trochę spokojniej.
- We mnie.
- Śmieszny jesteś ! W ogóle nie jesteś w jej typie ! - Już chciałem go walnąć, ale za nim to zrobiłem on już zgiął się z bólu. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zrozumiałem bo zauważyłem wkurzona Lenę.
- Ty jesteś chyba głupi ! - Krzyknęła na mnie, po czym podeszła do Neymara, który po tajemnie uśmiechał się do mnie.
- Przecież on udaje ! - Pokazałem na niego, ale i tak mi nie uwierzyła.
- Lepiej już nic nie mów ! Wiedziałam, że wybaczenie tobie, było błędem ! - Pomogła mu wstać i odeszli. Między czasie Neymar odwrócił się do mnie i posłał mi swój chytry uśmieszek. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej, ale nie mogłem już nic zrobić. Patrzyłem tylko jak odchodzą i wiedziałem w głębi duszy, że przegrałem tą bitwę. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to jest "pechowy" 13 rozdział.
Mam nadzieje, że wam się spodoba. :)
Zachęcam do komentowania, bo to motywuje. :)

środa, 1 października 2014

Rozdział 12

*Lena
- Czemu już wyszliśmy ? - Zapytał mnie Neymar.
- Robię to dla ciebie, no i po części dla mnie - weszłam do samochodu.
- Ciekawie dlaczego ?
- Głównie dlatego, że nie chcę wracać po nocy pieszo, bo ty zabalowałeś.
- Może by tak źle nie było.
- Znam cię już za dobrze i wiem, że dobrze też nie.
Ruszyliśmy do domu moich rodziców. Miasto było puste co umożliwiało szybki dojazd na miejsce. Zaparkowaliśmy przed wejściu do domu. Wszystkie światła były zgaszone, pewnie wszyscy już dawno śpią. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Zapukałam jeszcze raz i też nic. W końcu po pięciu minutach dowalania się do domu, drzwi otworzył mój tata.
- A wy co ? Spać nie możecie - wpuścił nas do środka.
- Nie. Po małego przyjechaliśmy - odpowiedziałam mu.
- Śpi u ciebie w pokoju - oznajmił nam po czym całą trojką ruszyliśmy do mojego pokoju. Weszliśmy do środka.
- Płakał ? - Zapytałam po cichu żeby nie obudzić malucha.
- Śpi jak zabity - zaśmiał się po cichu. Neymar podszedł do łóżka wziął na ręce śpiącego brzdąca. Zeszliśmy na dół.
- Dzięki - przytuliłam tatę mocno i wyszłam razem z Neyem z domu.
***
W końcu weszliśmy do mojego mieszkania. Sunąc się na nogach doczłapaliśmy się do sypialni.
- Gdzie położyć Davida ? - Zapytał mnie Neymar rozglądając się po całym pokoju.
- Połóż go na moje łóżko - wskazałam mu na nie, a on jak powiedziałam tak i zrobił. Teraz nasuwało się kolejne pytanie. Gdzie będzie spać Ney. Przecież nie na podłodze.
- No to śpij z nim. Ja pójdę na kanapę - wzięłam swoje rzeczy.
- Ja mam lepszy pomysł - położył się na łóżko.
- Jaki ? - Popatrzyłam się na niego.
- Chodź do mnie ! - Wskazał na wolne miejsce obok niego.
- Mam spać razem z tobą ?! - Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- No, a czemu nie ?
W sumie to miał racje. Po co mam spać na kanapie czy gdziekolwiek jeżeli mogę spać w własnym łóżku.
- Posuń się ! - Wskoczyłam do niego.
- Która jest godzina ? - Zapytał mnie.
- Pierwsza w nocy - odpowiedziałam.
- Dobra, idę spać. Dobranoc ! - Położył się na boku i zasną.
- Dobranoc ! - odpowiedziałam i zrobiłam to samo co on.
***
Nad ranem poczułam jak ktoś miażdży mój brzuch. Otworzyłam oczy. Zauważyłam na, nim małego Davida, który właśnie po mnie skakał. Usiadłam na łóżku i wzięłam go na kolana.
- Co ty chcesz ? - Zapytałam go. Mały trzymał w ręku pilota od telewizora i widocznie chciał oglądać bajki. - Mogę ci włączyć, ale od razu mówię, że będą po Niemiecku - włączyłam jeden z kanałów dla dzieci. Małego mało to interesowało czy to jest po Niemiecku czy po innym jakim kolwiek języku. Oglądał z taką samą ciekawością. Ja w tym czasie postanowiłam poszukać Neymara.
- Wstałaś już ? - Zapytał mnie siedząc w kuchni i pijąc z kubka wodę.
- No, David mnie obudził - otworzyłam lodówkę.
- Nie musisz tam nic szukać bo i tak nic nie ma do jedzenia.
- Trzeba zrobić zakupy, ale naprawdę nic nie ma ? - Zaczęłam szukać jedzenia po szafkach.
- Szukałem i nic nie ma. Sam jestem na samej wodzie.
- Dobra to idę się przebrać i idziemy do sklepu - wyszłam z kuchni i weszłam do garderoby. Zaczęłam przewracać ubrania na wieszakach i tak jak myślałam nie było tu nic ciekawego.
W końcu zdecydowałam się na ten komplet:

- Weź Davida ! - Krzyknęłam do Neya, wzięłam torebkę i wyszłam razem z nimi do sklepu.
***
Weszliśmy do jednego ze sklepów. Wzięłam koszyk na zakupy i poszliśmy w głąb półek szukając czegoś co wystarczyłoby nam na tydzień. Weszliśmy do działu zbożowego. Mały od razu rzucił się na różne kolorowe płatki i włożył do koszyka z trzy różne rodzaje. To samo było z żelkami i innymi cukierkami.
- Jak tak dalej pójdzie to przez tydzień będziemy na samych płatkach i słodyczach - zaśmiałam się obserwując jak to David biega z jednej półki do drugiej wrzucając do koszyka co popadnie. W końcu udało nam się wyjść z sklepu. W drodze do domu zastanawiałam się co im pokazać, co mogłoby się spodobać. Mogłabym ich wsiąść na SIP, ale wątpię czy dla Neymara oglądanie kolejnego stadionu byłoby takie ciekawe. W końcu postanowiłam, że pójdziemy na spacer. Weszliśmy do mieszkania. Mały od razu pobiegł do pokoju, a my poszliśmy do kuchni.
- No to David zrobił zapasy na miesiąc - uśmiechnęłam się, wykładając zakupy z toreb.
- W Hiszpanii nie ma takich słodyczy - odpowiedział  siedząc przy stole naprzeciwko mnie.
- Muszę cię o coś zapytać.
- O co ?
- Wczoraj, wieczorem, na podwórku chciałeś mnie pocałować ? - Zapytałam zaciekawiona.
- Ja ?
- No, a co ? Ja ?
- Wiesz... - odpowiedział zmieszany.
- No co, wiem ? - Podeszłam do niego i złapałam go za koszulkę. Popatrzył się na mnie dziwnie. Widać było, że nie wiedział co odpowiedzieć. Po krótkim czasie zaczęłam się śmiać z niego.
- Ty chyba wiesz, że żartuję z ciebie ? - Nie mogłam przestać się śmiać.
- Bardzo śmieszne ! - Powiedział rozzłoszczony.
- Nie gniewaj się - przytuliłam go.
- Dobra - przytulił mnie jeszcze mocniej. Nagle przyszedł dla mnie wspaniały pomysł.
- Koniec czułości ! Idziemy na spacer - chwyciłam za torebkę.
- A gdzie ?
- Niespodzianka - uśmiechnęłam się i poszłam do Davida. Mały siedział w garderobie i przewracał moje rzeczy.
- Widzę, że bardzo podobają ci się moje ubrania - wzięłam go na ręce i zdjęłam z jego głowy mojego fullcapa. Wyszłam z nim na korytarz.
- Idziemy ? - Zapytał mnie zniecierpliwiony.
- Już - nałożyłam dla Davida bluzę i wyszliśmy z budynku. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
-To już tu - pokazałam ręką na park, który znajdował się po drugiej stronie ulicy.
- I to jest ta niespodzianka ? - Zapytał zdziwiony.
- To tutaj zagrałam swój pierwszy mecz w Dortmundzie w drużynie mieszanej - mówiłam dumna z siebie i z tego jak w nowym mieście, na drugi dzień potrafiłam znaleźć nową drużynę. Weszliśmy do parku. Przez te pięć lat nic się nie zmienił. Chodząc po nim przypominały mi się czasy przed kilku lat jak to w wieku szesnastu lat rozgrywałam tutaj mecze z chłopakami i czasami z dziewczynami. To tutaj przeżyłam jedne z najlepszych lat życia. Weszliśmy na plac zabaw, który znajdował się w tym parku. Nikogo tu nie było. Dla mnie to była nowość, bo pamiętałam, że zawsze kręciły się tutaj jakieś dzieciaki, ale było to jednak kilka lat temu. Usiadłam na huśtawce i patrzyłam jak Ney bawi się z Davidem.
*Mario
Siedziałem w swoim pokoju i nudziłem się. Włączyłem Xboxa i zacząłem grać w FIFĘ, ale nawet to nie sprawiało mi przyjemności. W tym czasie do mojego pokoju wszedł Felix.
- Ile razy mówiłem ci, że jak chcesz wejść do mnie to musisz pukać ! - Krzyknąłem do niego rozzłoszczony.
- Dobra, nie gorączkuj się ! - Zaśmiał się jakby nic się nie stało.
- Co chcesz ? - Zapytałem obojętnie.
- Pójdziesz ze mną do parku ? - Zapytał najładniej jak mógł.
- A po co tam ?
- Pograć w piłkę.
- Nie możesz pójść z kolegami ? W końcu masz 16 lat.
- Wszyscy są zajęci.
- To idź pograć przed dom - próbowałem nie zwracać na niego uwagi, ale nie dało się, bo był za bardzo wkurzający.
- Sam nie dam rady.
- No to idź coś innego robić, tylko mi nie przeszkadzaj.
- Przypomnij mi co rodzice ci mówili.
- Mam się tobą dzisiaj zająć.
- A chyba nie chcesz żeby się dowiedzieli, że mną się nie opiekujesz - zaczął mnie szantażować.
- Czy ty mnie szantażujesz ?
- Może - odpowiedział pytająco.
- Szczerze mało mnie to obchodzi - zacząłem znowu grać.
- Zacznie jak rodzice dowiedzą się, że zakochałeś się w córce trenera - powiedział swoim chytrym głosikiem. Przerwałem grę i popatrzyłam się na niego tak jakby to była w ogóle inna osoba.
- Skąd ty o niej wiesz ?
- Mam swoje źródła.
- Gadaj kto ci powiedział ! -Naciskałem go, ale bez efektów.
- Tajemnica - wyrwał mi się z uścisku. - Więc idziesz czy nie ?
- Dobra już pójdę - zszedłem leniwie z łóżka i wyłączyłem Xboxa po czym wyszedłem z pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to jest już 12 rozdział.
Pewnie mnie za niego pobijecie, rozszarpiecie czy cokolwiek innego zrobicie.
Wiem wyszedł nudny.
Ostatnio jakoś nie mam weny do pisania, dlatego następne rozdziały pewnie też będą nudne.
Zachęcam do komentowania.
Nawet do negatywnego.
Wszystko przetrawię. :)