Piosenki

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 14

Stałem i patrzyłem w jeden punkt. Byłem zły na siebie i nie tylko. W tym czasie przybiegł zdyszany Felix.
- Gdzie są oni ?
- Poszli - odpowiedziałem krótko.
- Dlaczego ?
- Nie ważne - odburknąłem i wyszedłem z boiska.
- Co się tutaj stało ? - Zapytał zaciekawiony. Nie chciałem mu odpowiedzieć, no bo to w sumie jeszcze dzieciak, który przy każdej lepszej okazji mógłby wykorzystać to dla siebie. Wracaliśmy w ciszy. Felix co chwila próbował zacząć jakiś temat, ale ja udawałem, że go nie słyszę.
- Nie wiem co zrobiła dla ciebie ta twoja laska, ale to na pewno nie jest powód żeby do mnie się nie odzywać ! - Powiedział wkurzony.
- Po pierwsze nie jest to moja laska i nie masz prawa tak do niej mówić.  Po drugie to twoja wina ! Jakbyśmy tam nie poszli to byłoby wszystko dobrze ! Po trzecie jesteś tylko zwykłym dzieciakiem ! - Zacząłem krzyczeć na chłopaka. Po moim przemówieniu na twarzy mojego brata pojawił się smutek zmieszany z chytrym uśmieszkiem.
- Wiedziałem, że tak będzie ! - Powiedział zawiedziony. - Wiedziałem, że poznasz jakąś dziewczynę i zapomnisz o naszym pakcie ! - Wziął piłkę i zaczął iść w drugą stronę.
- Gdzie ty idziesz ?! - Zapytałem go nie mniej wkurzony. Dopiero po minucie doszło do mnie co narobiłem. Zerwałem nasz pakt, który zawarliśmy po tym jak rozstałem się z Ann. Doszło do niego głównie właśnie przez nią. Byliśmy razem pół roku. Pewnie wielu osobom wydaje się, że to strasznie krótko, ale dla mnie był to najdłuższy związek w jakim byłem. Nie mogę powiedzieć, że była zła. Była bardzo miła i jak na modelkę wcale nie przechwalała się pieniędzmi i tym co osiągnęła. Miała tylko jedną wadę, a była nią zazdrość. Strasznie była zazdrosna o mnie. Zawsze kiedy rozmawiałem z dziewczynami to ona potem prawiła mi kazania. Robiła to nawet kiedy rozmawiałem z dziewczynami chłopaków z drużyny. Na początku nie dziwiłem się jej, że tak reaguje, ale potem było jeszcze gorzej. Zaczęła towarzyszyć mi przy wypadach z chłopakami, bo twierdziła, że przy nadmiernej ilości alkoholu mogę ją  przez przypadek zdradzić. Chłopakom to się nie podobało, a ja nie mogłem nic zrobić, bo byłem za bardzo w niej zakochany. Lecz ten pakt nie powstał tylko dla chłopaków, ale głównie dla Felixa. Oprócz zazdrości miała jeszcze jedną wadę, która denerwowała mnie, a było to nienawiść do Felixa. Jakby nawet nie wiem by się starał to i tak go nie lubiła. Traktowała go jak  zwykłego chłopaka na posyłki, który miał tylko podawać jej potrzebne rzeczy. Zacząłem się z nim kłócić i już nie dogadywaliśmy się tak jak przedtem. Zerwałem z nią właśnie głównie z tego powodu. Na następny dzień złożyliśmy pakt w którym uzgodniliśmy, że żadna dziewczyna nie będzie powodować u nas kłótni. Zawarliśmy go pół roku temu aż ja przez mój niewyparzony język zerwałem go. Felix z każdą minutą oddalał się, a ja nie wiedziałem co począć ze sobą. Usiadłem na jedną z ławek i chciałem już dzwonić do Marco gdy nagle usłyszałem jego głos.
- Co ty tu robisz ? - Zapytał i usiadł obok mnie. Wytłumaczyłem całą dla niego historię, a on z skupieniem słuchał tego co ja mówię.
- No, to z niego cwaniaczek - podsumował moją wypowiedź.
- I to jaki !
- Chcesz do mnie przyjść. Rozerwiesz się - zaproponował mi blondyn.
- Możemy pójść - odpowiedziałem bo i tak nie miałem co robić.
***
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o najbliższym meczu z Bayernem, który miał odbyć się za niecałe dwa tygodnie. Z niewiadomych przyczyn zaczęliśmy gadać o dziewczynach.
- Dzisiaj widziałem w sklepie taką piękną laskę ! - Zachwycać się jakąś dziewczyną Marco.
- I pewnie jak zawsze dała ci kosza- zaśmiałem się.
- Nie - naburmuszył się. - Podała mi swój numer - dodał dumny.
- Miesiąc dopiero minął od tego jak zerwałeś z Caroline, a ty już podrywasz następne.
- Nie potrafię żyć w samotności.
- I to nas łączy - chwyciłem za szklankę i wziąłem łyk wody. W tej chwili zadzwonił mój telefon. Sięgnąłem do kieszeni i odebrałem. Była to moja mama.
- No, co tam ? - Zapytałem ją spokojnie stukając palcami w szklankę.
- Felixa potrącił samochód. Jesteśmy w szpitalu - powiedziała próbując nie płakać. Moje serce zaczęło bić mocniej.
- Jak to ?! Zaraz przyjadę do was - chwyciłem za bluzę i chciałem już wyjść.
- Co się stało ? - Zapytał mnie przy wyjściu zmartwionym głosem Marco.
- Felixa potrącił samochód - odpowiedziałem szybko tak jakby zależało od tego wszystko inne.
- Poczekaj pojadę z tobą ! - Pobiegł szybko po kluczyki i już po chwili był z powrotem. Wybiegliśmy z domu. Po niecałych pięciu minutach byliśmy już w drodze do szpitala. Całą drogę nie odzywałem się. Bałem się o Felixa. Musiał zauważyć to Marco, bo co chwila próbował zacząć jakiś temat żebym wyluzował się, ale to nam nie wychodziło. W końcu dotarliśmy na szpitalny parking. Marco szybko zaparkował, a ja jak najszybciej mogłem poszedłem do środka. Szybko byłem przekierowany na korytarz gdzie byli już rodzice. Mama siedziała na krześle i miała łzy w oczach, a tata chodził zdenerwowany w po całym korytarzu. Nawet nie zauważyli, że przyszedłem. Usiadłem z Marco niedaleko nich.
- Nic mu nie będzie - próbował uspokoić mnie, ale z każdym jego słowem czułem się coraz gorzej. Zaczęło mnie dręczyć sumienie, bo wiedziałem, że mogła być to moja wina. Po półgodzinie wyszedł do nas lekarz.
- Państwo Gotze ? - Zapytał moich rodziców.
- Tak - odpowiedział tata i raźnym krokiem podszedł razem z mamą do lekarza. Ja też powoli podszedłem bliżej, bo nie chciałem się narzucać, ale Marco pokazał mi żebym podszedł do nich bliżej i w końcu stałem razem z nimi.
- Na szczęście chłopak nie ma ciężkich obrażeń. Jedyne co ma takiego najpoważniejszego to złamanie z przemieszczeniem nogi. Zostanie kilka dni u nas, na obserwacji - opowiedział nam doktor. Westchnąłem z ulgą i odszedłem od nich. Chyba nie potrzebnie, bo doktor coś jeszcze tłumaczył dla rodziców. W końcu kiedy skończyli tata podszedł prężnym krokiem do mnie. Był strasznie zdenerwowany.
- Widzisz co narobiłeś ! - Krzyknął na mnie.
- Zostaw go w spokoju - próbowała mama uspokoić go, ale i tak to nie wychodziło.
- Przecież mówiliśmy ci, że masz się opiekować Felixem. Po jaką cholerę ty go pościłeś sam ! Dobrze wiesz, że ulica niedaleko ciebie jest niebezpieczna ! - Prawił mi ciągle kazanie.
- Pokłóciliśmy się, a potem sam poszedł - próbowałem mu wytłumaczyć.
- A,ty mu na to pozwoliłeś ! Jesteś bardzo nieodpowiedzialny !
- Dobra może nie jestem za dobrym opiekunem, ale nic poważnego mu się nie stało.
- Mario nie wiem czy mogę ci to powiedzieć teraz, ale jak dla Felixa noga będzie w jednym kawałku to jest ryzyko, że może już nigdy nie grać w piłkę - wytłumaczyła mi powoli mama. Te słowa dobiły mnie całkowicie. Czułem tylko jak łzy napływają mi do oczu. Jeszcze dodatkowo mój ojciec musiał dołożyć swoje trzy grosze.
- Widzisz co narobiłeś ! Zapamiętaj ! Jeżeli Felix już nigdy nie będzie mógł trenować to będzie tylko twoja wina ! - Zaczął na mnie wrzeszczeć, ale po chwili przestał, bo go mama uspokoiła. Po tych słowach nie wytrzymałem. Usiadłem na krzesło i zacząłem ryczeć. Łzy leciały mi strumieniami. Co chwila przecierałem rękawami bluzy swoją twarz. Czułem straszny wstyd. Mój najlepszy przyjaciel widzi jak ja ryczę i to jeszcze jak małe dziecko. Marco nic nie mówił tylko milczał. Co chwila poklepywał mnie po plecach, albo mówił żebym nie płakał, że wszystko będzie dobrze. Mu to łatwo mówić. Nie ma młodszego rodzeństwa. Nie musi dawać przykładu dla młodszych tak jak ja, chociaż to ja nawet nie mam z czego już dawać.
- Mario może już wrócimy do domu ? - Zaproponował mi.
- Zgoda - odpowiedziałem próbując uspokoić się. Wyszliśmy ze szpitala i wolnym krokiem doszliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim domu. Spojrzałem przez boczne okno samochodu. Zauważyłem, że nie jedziemy do mojego domu tylko w odwrotnym kierunku do niego.
- Gdzie my jedziemy ? - Zapytałem zdezorientowany.
- To niespodzianka - odpowiedział nie zwracając na mnie uwagi. W końcu dojechaliśmy pod jakiś wielki budynek.
- Gdzie jesteśmy ? - Zapytałem wychodząc z auta. Marco nic nie odpowiedział tylko chwycił mnie za rękę i pociągnął do środka. Kiedy doszliśmy on zapukał do jakiś drzwi.
- Powiesz mi wreszcie gdzie jesteśmy ?! - Byłem już na prawdę zdenerwowany.
- Teraz ci mogę powiedzieć. Pomyślałem, że powinieneś komuś się z tego zwierzyć, a kto najlepiej słucha ?
- No dziewczyny.
- Dlatego tu jesteś. Zaraz pogadasz o tym z Leną.
- Co ! Przecież ci mówiłem, że się na mnie obraziła ! Nie wejdę tam ! - Zacząłem protestować.
- Teraz już za późno. Powodzenia ! - Klepną mnie po plecach i uciekł ze swoim naiwnym uśmieszkiem. Zostałem sam. Miałem nadzieje, że nikogo nie ma, ale jak to z moim szczęściem usłyszałem jak ktoś podchodzi do drzwi.
*Lena
Siedziałam w salonie i przeglądałam Facebooka na laptopie. Byłam sama w domu, bo chłopacy poszli po coś na kolację. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Na pewno nie byli to oni, bo wyszli z jakieś dziesięć minut temu. Wstałam z kanapy i powędrowałam w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłam strasznie się zdziwiłam, bo przed moimi oczami stał Mario.
- Co chcesz ! - Syknęłam do niego. Nie odezwał się. Był jakiś dziwny. Miał załzawione oczy i wyglądał tak jakby płakał.
- Nic ci nie jest ? - Zapytałam już łagodniej. Wtedy stało się coś o czym nawet nie myślałam. Mario podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Nie wiedziałam co robić. Objęłam go mocno, chociaż w głębi duszy strasznie było mi go szkoda. W końcu piłkarz oderwał się ode mnie. Był smutny, a po jego twarzy skapywały pojedyncze łzy. Zaprowadziłam go do salonu. Usiedliśmy na kanapie, a on wszystko mi dokładnie opowiedział. Było to naprawdę straszne. Nie wiem czemu zaczęło mnie dręczyć trochę sumienie. Czułam, że to może być po części moja wina.
- Na pewno nic mu nie będzie i nie możesz brać tego tylko na siebie. Nie wiesz jak to się stało. Mógł być to zwykły wypadek. Ważne, że nic mu nie jest - próbowałam jakoś go pocieszyć. On nic nie powiedział tylko złapał mnie za rękę i przybliżył się bliżej. Wiedziałam co teraz się wydarzy, ale nie przerywałam tego. Chciałam ponieść się emocjom.
--------------------------------------------------------------------------------------
No tojest już 14 rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Miał wyjść smutny, ale mi się wydaje, że taki nie jest. :/
Nie umiem pisać smutnych. xD
Zapraszam do komentowania, bo to motywuje. :)

6 komentarzy:

  1. No to się porobiło :(
    Szkoda mi strasznie Felixa, a jeżeli nie będzie już mogł dłużej grać w piłkę to już w ogóle masakra :/
    Mimo wszytsko bardzo podoba mi się rozdział i z niecierpliwością czekam na następny :*
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Mimo tego, że jest smutny to i tak jest cudowny :)
    Żal i Felixa, ale mam nadzieję,że z tego wyjdzie :)
    Biedny Mario :c Ale dzięki tej sytuacji może pomiędzy Leną, a Mario w końcu coś będzie :)
    Czekam nn i zapraszam do siebie :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu przerywasz w takim momencie ?! :/ xd
    Lena nie powinna się obwiniać to nie jej wina.. ://
    Szkoda mi Felixa , biedny .. :(
    Czekam na następny ! :*

    Zapraszam w wolnej chwili dlugi-sen-diany.blogspot.com
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział i świetny blog.! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepszy moment na przerwanie rozdziału ;)
    fajny jak zawsze
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Cię do liebster award. Wszystkie informacje znajdziesz tutaj http://kiedys0odnajdziemy0siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń