Piosenki

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 21

*Lena
W niecałe 30 minut byłam już pod drzwiami mojego mieszkania. Nie mogłam w ogóle przestać płakać. Byłam smutna i wściekła na siebie. Dlaczego? Sama nie wiem. Może rzeczywiście jakaś cząstka mnie lubi go bardziej. W końcu udało mi się wyciągnąć kluczyki z kieszeni. Szybko otworzyłam drzwi i z impetem wskoczyłam na łóżko i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Nie na długo bo właśnie zadzwonił do mnie telefon.
- Hej - usłyszałam głos Neymara.
- Hej - odpowiedziałam markotnie.
- Coś się stało? - spytał mnie martwiącym głosem.
- Nic - westchnęłam.
- Płakałaś - stwierdził po krótkim czasie.
- Nie - próbowałam powstrzymać łzy.
- Znowu zrobił ci coś Mario?
- To jest najmniej ważne
- Dla mnie jest - powiedział poważnym głosem. - On nie zasługuje nawet na jedną twoją łzę.
Te słowa sprawiły, że na chwilę poczułam się lepiej. Może i ma racje, że on nie zasługuje na to żeby przez niego tracić niepotrzebnie łzy.
- Masz racje ! On nie zasługuje na każdy mój smutek. Dziękuję ci bardzo - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Polecam się na przyszłość - zaśmiał się piłkarz Barcelony.
- Ty zawsze potrafisz mnie rozweselić.
- Robię to co uważam za słuszne, a nie ma nic lepszego od pocieszania ciebie.
- Dobra będę już kończyć. Jest już późno, a muszę jeszcze spakować się i ogarnąć ten dom.
- To do jutra - pożegnał i rozłączył się. Odłożyłam komórkę i tak jak mówiłam zaczęłam powoli szykować się do wyjazdu. Najpierw postanowiłam ogarnąć trochę mieszkanie, bo jednak nie będzie mnie jakieś kilka miesięcy. Wstałam z łóżka i powoli udałam się do kuchni w której był największy bałagan. Zebrałam wszystkie śmieci z blatu stołu i wyrzuciłam do śmietnika. Następnie wzięłam ścierkę i przetarłam wilgotną stroną blat. Na koniec pozmywałam wszystkie brudne naczynia. Kiedy skończyłam wybiła dwunasta w nocy, a trzeba jeszcze spakować walizki. Po krótkim namyśle postanowiłam najpierw umyć się. Chwyciłam za piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam chłodny prysznic i przebrałam się. Jak wyszłam z łazienki położyłam się żeby zrobić plan co wziąć ze sobą, a co zostawić. Oczywiście zamiast to zrobić spokojnie zasnęłam.
***
Obudziłam się kilka minut po dziesiątej. Do odlotu zostało mi niecałe sześć godzin. Powoli wstałam z łóżka i pokierowałam się do kuchni by zjeść jakieś śniadanie. O 15.00 przyjedzie po mnie tata i razem mamy pojechać na lotnisko. Kiedy już zjadłam poszłam ubrać się do wyjazdu. Nałożyłam komplet i zaczęłam się pakować. Czynnością którą najbardziej nie lubię w czasie wyjazdów jest pakowanie się. Zawsze muszę wrócić z niepotrzebnym bagażem. Tym razem też tak było. Jakbym nawet nie wiem jak to pakowała to i tak nie ma miejsca. - Dlaczego te ubrania się nie mieszczą! - krzyknęłam sama do siebie zdenerwowana.
- Widzę, że komuś puszczają nerwy - usłyszałam głos mojego taty, który właśnie wszedł do mieszkania.
- Nic mi się nie mieści! - opadłam zrezygnowana na łóżko.
- To zostaw coś.
- Mówisz serio? Mam zostawić coś co na drugi dzień mi się przyda? - Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- No tak, logika dziewczyny - stwierdził z uśmiechem.
- No to może byś mi pomógł?
- Daj niech to zrobią męskie ręce - podszedł do walizki i jak za sprawą magii zmieścił wszystkie moje rzeczy.
- Jak to zrobiłeś?!
- Wiesz opiekuję się grupą chłopaków, którzy zachowują się jak małe dzieci. To jest dla mnie jak bułka z masłem. Żebyś widziała walizkę Gotze i Reusa. One wyglądają jak Amazonka. Wszystko w nich znajdziesz.
- Warto wiedzieć - uśmiechnęłam się.
- Mówię ci to żebyś wiedziała na przyszłość, jak byś chciała z którym z nich wiązać się na stałe- mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Nie dzięki. Nie skorzystam z tego prezentu - mówiłam z pewnością w głosie.
- Miłość nie wybiera.
- Czy ty mnie przypadkiem chcesz zeswatać? - zapytałam zaciekawiona.
- Już dochodzi 15.00. Trzeba się zbierać - chwycił za walizkę i był już gotowy do wyjścia.
- Nie wykręcisz się od tego pytania - złapałam za walizkę i nie puszczałam zanim mi nie odpowiedział. Niestety moja siła nie jest równa sile mojego ojca i wiadome było, że prędzej czy później i tak uwolni się z mojego uchwytu.
- Może kiedyś indziej ci na nie odpowiem - szybkim krokiem wyszedł z mieszkania.
- Co ja z tobą mam - westchnęłam i zrobiłam to samo.
*Mario
Całą noc nie mogłem spać myśląc czy dobrze zrobiłem. Najgorsze jest to jak o tym powiedzieć dla chłopaków i dla Leny? Może lepiej nic im o tym nie mówić żeby w swoim czasie sami się dowiedzieli. Bym wtedy unikną ich spojrzeń. Min które mówiłyby dlaczego nas opuszczasz? Dlaczego nas zdradzasz? Zobaczyć wyraz twarzy Kloppa, bo to on właśnie sprawił, że teraz jestem tak cenionym piłkarzem. Spojrzeć w oczy dla Marco. On mi tego nigdy nie wybaczy. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Nie powiem im o tym. Nie obchodzą mnie konsekwencje tego. Zrobię to co uważam za słuszne. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła pierwsza po południu. samolot miałem o 16.30 i jak mniemam to od razu po samolocie Leny. postanowiłem ten czas spędzić na spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy. Ten tydzień jest strasznie upalny, więc do walizki jak na razie spakowałem tylko letnie ubrania oraz z dwie pary bluz. Do tego dołożyłem kosmetyki i jak to Klopp mówi "Puszcza Amazońska" była już gotowa. Zostawiając nie mały bałagan byłem już przyszykowany na wyjazd do Monachium. Nagle w tym bałaganie usłyszałem głos dzwonka mojej komórki. Zacząłem szybko przebierać porozrzucane ubrania. W końcu po 5 minutach znalazłem swój telefon, który nie wiem dlaczego znalazł się w kupce z bielizną. Na wyświetlaczu pojawiło się jedno nieodebrane połączenie od Kevina. Postanowiłem oddzwonić do niego jak najszybciej.
- Co się stało? - spytałem kiedy odebrał telefon.
- Mamy z chłopakami dla ciebie propozycję - oznajmił mi.
- Jaką?- zapytałem zaciekawiony.
- Jak pewnie wiesz dzisiaj Lena wraca do Barcelony i razem z chłopakami wpadliśmy na genialny pomysł żeby ją pożegnać na lotnisku. Co ty na to?
- A czyj był ten genialny pomysł? - spytałem się po raz trzeci, bo nie byłem dość zachwycony tym. W tej chwili w słuchawce usłyszałem kilkanaście głosów, które skandowały swoje imię.
- Jak widzisz to wszystkich. Idziesz czy nie?
- Idę - westchnąłem. - O której i gdzie się spotykacie?
- O 14.30 pod lotniskiem. Tylko przyjdź.
- Przyjdę - rozłączyłem się. Nie chciałem spotykać się z Leną, ale innego wyjścia nie mam. Miałem jakieś 30 minut do wyjazdu na lotnisko. Wziąłem do obu rąk walizki i powoli zacząłem wychodzić z mieszkania. W tym czasie odwróciłem się jeszcze z kilka razy żeby  przypomnieć wszystkie wspomnienia jakie wydarzyły się w tym domu. Wydawało mi się, ze mieszkam tutaj wieczność, a w rzeczywistości trwało to krótko jak film, który za kilka godzin będę pisał od nowa. Zamknąłem drzwi i jednym ruchem byłem już na zewnątrz. Szybkim krokiem ruszyłem do swojego samochodu między czasie oglądając się czy nikt mi się nie przygląda. Oczywiście chodzi mi tutaj o paparazzi, którzy jak kiedyś mówiłem potrafią cię dopaść wszędzie. Wsadziłem walizki do bagażnika i wszedłem do samochodu. Po 10 minutach byłem już pod lotniskiem gdzie czekali już niektórzy chłopacy.
*Lena
Kiedy wyszłam z mieszkania mój ojczulek już dawno był na samym dole. Nie chciałam być gorsza od niego, więc zaczęłam zbiegać ze schodów, ale oczywiście moja forma w czasie sezonu, a po nim jest druzgocąca i już na samym dole byłam cała mokra i zdyszana.
- No, córuniu forma do poprawy - zaśmiał się mój tata.
- To przez wakacje - uspokoiłam oddech i wyszłam z budynku. Kiedy doszliśmy do samochodu, mój tata wsadził do bagażnika walizki, a ja wsiadłam do samochodu i wyciągnęłam z torebki komórkę w której pojawił się SMS od Neya:

Już nie mogę doczekać się spotkania :*

Kiedy go przeczytałam od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który został zauważony przez mojego ojca.
- Miłość napisała? - spytał mnie śmiejąc się.
- Co?! Nie - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
- Jak nie jak tak. Przecież widzę jak się ślinisz na ten telefon. Swego ojca nie oszukasz.
- Mów co chcesz - powiedziałam mu kiedy już dojechaliśmy na miejsce. Gdy weszliśmy do środka zauważyłam chłopaków, którzy czekali razem z Ullą na mnie. Nie zwracając uwagi na mojego tatę od razu podbiegłam do nich. - Co wy tutaj robicie ? - zapytałam ich z uśmiechem na ustach.
- Czekamy na ciebie - odpowiedział z takim samym uśmiechem Marco.
- Jesteście kochani - przytuliłam się do każdego z osobna. Nawet do Mario, który nie krył zdziwienia. Może i czuł coś do mnie, ale ja i tak nadal traktuję go jak przyjaciela. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Śmieliśmy się i wygłupialiśmy na zmianę. Nie obeszło się bez jak to chłopacy nazywają "Zadań karnych". Tym razem takie zadanie dostał Erik, który miał poderwać pierwszą napotkaną przez niego dziewczynę i zapytać się jej czy pójdzie z nim do łóżka. Mi to zadanie nie za bardzo spodobało się, ale chłopacy uprzedzili mnie, że to oni wyłącznie wymyślają te zadania. Zadanie karne mógł dostać każdy. Wystarczy, że w danym meczu zagrał źle albo przez jego stracili gola. Te zadania sprawiały, że nikt nie chciał być jego wykonawcą i każdy starał się grać jak najlepiej. Przyszła pora na zadanie Erika, które skończyło się jak każdy spodziewał się porządnym walnięciem w jego twarz.
- I dobrze ci tak! - Zaśmiał się Ilkay.
- Zamknij się! - Syknął do niego wkurzony Erik.
- Uspokójcie się już! - uspokoił ich Sebastian.
- Lena już trzeba się zbierać - oznajmił mi tata. To zdanie oznaczało jedno. Trzeba już się żegnać. Oczywiście każdym z osobna. Pożegnanie wszystkich zajęło mi niecałe 20 minut. Po tej dość smutnej uroczystości wzięłam bagaże i ruszyłam na odprawę między czasie odwróciłam się z dwa razy żeby lepiej zapamiętać te twarze.
*Mario
Kiedy Lena już znikła i ja postanowiłem zniknąć, ale nie teraz. Chcę wyjść ostatni i mieć pewność, że żaden z chłopaków mnie nie zobaczy.
- To do jutra ! - poklepał mnie po plecach Nuri, a ja tylko uśmiechnąłem się niemrawo. Kiedy już wszyscy wyszli to i ja postanowiłem to samo zrobić tylko nie wrócić do własnego mieszkania, tylko do samochodu po walizki. Wyciągnęłem je i znowu wróciłem do środka. Usiadłem na ławce i bacznie obserwowałem czy nikt mi się nie przygląda oraz czy nie ma już żadnego z chłopaków.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już 21 rozdział. :)
Przepraszam was, że po tak dłuższym czasie, ale szkoła, lekcje i bardzo mało wolnego czasu. :/
Następny postaram się napisać szybciej. :)
Zachęcam do komentowania, bo to motywuje. :)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 20

*Lena
- Co ty robisz ? - Spytałam kiedy nasze twarze były bardzo blisko.
- Ja ? Nic... - odpowiedział zakłopotany.
- Chciałeś mnie pocałować !
- W cale nie ! - sprzeciwiał się.
- Jak to nie ?
- Cześć ! - Szybkim krokiem oddalił się ode mnie.
- Tchórz ! - Krzyknęłam do niego i weszłam do mieszkania. Zostawiłam wszystkie rzeczy w swoim pokoju i poszłam szybko się umyć. Po umyciu położyłam się do łóżka.
*Marco
Co mnie skłoniło, by ją pocałować ?! Mario by mi tego nigdy nie wybaczył. On by mi nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nie poderwałby dziewczyny która mi się podoba. Tak nie robią przyjaciele. Jak się cieszę, że do tego nie doszło. Zbliżała się pierwsza w nocy. Wchodząc do domu od razu poczułem na sobie wzrok Caroline.
- Co tak długo ? - Spytała mnie z założonymi rękami.
- Tak jakoś wyszło - wzruszyłem obojętnie ramionami.
- Tak jakoś wyszło ?! Odprowadzałeś ją godzinę ! Myślałam, że już coś ci się stało - powiedziała martwiącym głosem.
- No coś ty  - zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek.
- Masz szczęście - odpowiedziała pouczając mnie. Nie zwracając na nią uwagi wszedłem do łazienki żeby przemyć się. Zdjąłem z siebie ubranie i wziąłem szybki prysznic. Po prysznicu przyszła pora na spanie.
*Lena
Obudziłam się...o 12.00. Dość późno, co u mnie jest rzeczą nie naturalną, bo ja zawsze wstaję strasznie wcześnie. Przeciągnęłam się i chwyciłam za komórkę na której widniała data 16 sierpnia. Tak to już jutro wracam do Barcelony, więc został mi tylko jeden dzień z moimi nowymi przyjaciółmi i oczywiście z moim tatą. Chcę dzisiaj spotkać się z Mario i omówić pewną sprawę, która nie daje mi całkowicie spokoju. Chodzi o to, że ja niby podobam się dla niego. Wstałam z łóżka i powędrowałam do garderoby z której wyciągnęłam ten komplet:
Chwyciłam go do ręki i weszłam do łazienki. Szybki prysznic i byłam już ubrana. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni żeby zjeść jakieś śniadanie. Zrobiłam kanapki, kawę i poszłam zjeść je w salonie. Kiedy zjadłam zrozumiałam, że jest już 13.00. Szybko ogarnęłam się i byłam już gotowa na spotkanie z Gotze. Oczywiście najpierw zadzwoniłam dowiedzieć się czy ma na to czas.
- Hallo ? - Usłyszałam głos bruneta.
- Masz dzisiaj czas ? - Spytałam go.
- Dla ciebie zawsze - odpowiedział z radością w głosie.
-  W takim razie za 30 minut będę u ciebie.
- A tak w ogóle to coś się stało ? - zapytał przejętym głosem.
- Musimy pogadać - rzuciłam tylko te słowa i rozłączyłam się. Chwyciłam za torebkę i wyszłam z domu. Pogoda była piękna, więc postanowiłam się przejść. Nałożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam słuchać muzyki. Czas przy muzyce mija szybciej.
*Mario
Co mogą oznaczać u dziewczyny słowa: "Musimy pogadać"? U dziewczyny z którą się spotykasz oznacza to, że z nami koniec, a u dziewczyny z którą praktycznie łączy cię przyjaźń ? Nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że mam tylko 30 minut na ubranie się. Jak zwykle, Gotze nieprzygotowany. Chwyciłem za pierwsze lepsze ubranie i przebrałem się w nie. Wybiegłem z pokoju i stanąłem bez ruchu, bo właśnie przed moimi oczami pojawiła się Lena.
- Co ty tutaj robisz ? - Zapytałem lekko przestraszony.
- Były drzwi otwarte, więc weszłam, a ty może byś mógł włożyć spodnie - zaczęła się śmiać.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem - odparłem zawstydzony i pobiegłem z powrotem do pokoju.
- Będę w salonie - krzyknęła do mnie. Nałożyłem spodnie i wróciłem do salonu.
- Chciałaś ze mną o czymś pogadać - powiedziałem siadając obok niej.
- Może najpierw się przejdziemy ? - Zaproponowała mi, tak jakby chciała uniknąć rozmowy.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami, a ona gwałtownie pociągnęła za rękę.
***
Szliśmy ulicami Dortmundu śmiejąc się i rozmawiając jednocześnie.
- Auba rozbił ci okno ? Jak ? - spytała mnie zaskoczona.
- Grał z Feliksem w pokoju i można powiedzieć, że za mocno kopnął piłkę. Żebyś wtedy widziała reakcje ludzi idących ulicą, kiedy zobaczyli spadającą piłkę z okna.
- Było coś jeszcze ciekawego ?
- Dużo - odpowiedziałem przeciągle.
- Na przykład ?
- Czekaj muszę pomyśleć - zacząłem intensywnie myśleć - Już wiem ! Kiedyś jak wprowadzałem się do swojego mieszkania poprosiłem Marco żeby skleił mi coś w łazience, a on to zrobił. Tylko zamiast odłożyć klej na miejsce zostawił go na półce, a ja pomyliłem go z szamponem i skleiłem sobie włosy. Za pomocą tego idioty i nożyczek odkleiłem ręce od głowy, tylko w zamian musiałem ostrzyc się na łyso.
- Mario łysy ! - parsknęła śmiechem.
- Wtedy nie wychodziłem nigdzie bez czapki, a na treningu chłopacy nie dawali mi spokoju.
- Nie dziwię im się.
- Może czasem wydają się wredni, ale to są moi kumple i nie wymienię ich za żadne skarby - oznajmiłem jej dumnie.
- Ja Neymara też bym nigdy nie zostawiła.
Nie odezwałem się. Z wiadomych przyczyn. Nie lubię go i nic na to nie poradzę.
- Czemu ty go nie lubisz ? - Spytała mnie tak jakby wiedziała, że chodzi mi o niego. 
- Nie mówiłem, że go nie lubię - próbowałem się wybronić.
- Widać to, że nie przepadacie za sobą.
- Dobra nie przepadam za nim, ale to jest najmniej ważne. Najważniejsza jesteś ty - chwyciłem ją za rękę. Powoli robił się półmrok, więc na ulicy zaczęły zapalać się lampy.
- Mario...ja miałam ci o czymś powiedzieć - oznajmiła mi cichym z przejęcia głosem.
- Słucham cię - odpowiedziałem spoglądając w jej oczy,
- Ja...nie wiem jak zacząć - mówiła stremowana.\
- Spokojnie...powiedz mi co ci leży na duszy.
- My nie możemy być razem.
- Dlaczego ? - spojrzałem na nią.
- Ja jutro wracam do Barcelony.
- No i co z tego ? Jak się kogoś kocha to kilometry nie robią różnicy - próbowałem ją jakoś przekonać do zmiany zdania.
- Mario ja do ciebie nic nie czuję. Jesteś moim przyjacielem, a ja nie mogłabym być z przyjacielem. Nie miałoby to w ogóle sensu. Ty mieszkasz w Dortmundzie, a ja w Barcelonie. Skąd miałabym pewność, że mnie nie zdradzasz - po jej twarzy popłynęły łzy.
- Ja bym nawet nie dał rady cię zdradzić ! Lena...ja...cię kocham i nie obchodzi mnie to czy mieszkasz w tym mieście czy na drugim końcu świata - chciałem ją w tej chwili pocałować, ale dziewczyna wyrwała się z moich dłoni.
- Mario kocham cię, ale jako przyjaciela, nawet jak brata, ale nie jak chłopaka. Przykro mi - spojrzała jeszcze raz na mnie i pobiegła prosto w stronę domu. Chciałem krzyknąć do niej, ale była już za daleko żeby usłyszeć. Oparłem się o ścianę jednej z kamienic wpatrując się prosto przed siebie myśląc o wszystkim. W kilka dni straciłem najlepszego przyjaciela i osobę na której na prawdę mi zależało. Już nie miałem powodów żeby mieszkać w moim kochanym mieście. Wyjąłem z kieszeni komórkę i zadzwoniłem pod pewny numer.
- Już się namyśliłem. Pakuję się i jutro wylatuję z Dortmundu - powiedziałem i rozłączyłem się.
----------------------------------------------------------------------------------------
Mamy już 20 rozdział. :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Jak dla mnie wyszedł trochę za krótki. :/
Czekam na waszą ocenę. ;)
Zachęcam do komentowania. :)
Można nawet z anonima. :)
To na prawdę motywuje do dalszego pisania. :)

poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 19 + UWAGA !

*Lena
Pobyt u Feliksa minął bardzo przyjemnie. Mario nie miał racji, że on jest wredny. Jak dla mnie jest to bardzo miły chłopak, którego w pewnym stopniu polubiłam. Jedna rzecz która mnie na prawdę zmartwiła było to zachowanie Mario po tym telefonie. Nagle jakby zesmutniał. Stał się jakiś byle jaki. Tak jakby coś ukrywał i nie chciał mi o tym powiedzieć. Oczywiście wiem, że to nie prawda, bo chyba znamy się już na tyle żeby zdradzać sobie sekrety. Tak mi się przynajmniej wydaje. Do samochodu doszliśmy w ciszy.
- Odwieść cię do domu ? - Zapytał mnie obojętnie.
- Umówiłam się z dziewczynami, więc możesz mnie podrzucić do centrum handlowego - odpowiedziałam, a on to co ja chciałam to zrobił. Całą drogę nie odzywał się do mnie, a jak już to były to zdania obojętne. W ogóle całą drogę był jakiś zamyślony. Nie mogłam tak na niego patrzeć. Musiałam jakoś dowiedzieć się co mu tak na prawdę jest.
- Czy ty mi w końcu powiesz co ci jest ? - Spytałam trochę zła.
- Mi ? Nic - odpowiedział nadal obojętnie.
- Jak nic jak widać, że jest coś nie tak. Mi możesz o wszystkim powiedzieć - oznajmiłam mu z troską.
- Lena na prawdę nic mi nie jest - złapał mnie za rękę.
- Niech ci będzie - westchnęłam. Wyszłam z samochodu i szybkim tempem ruszyłam do centrum handlowego w którym czekały na mnie dziewczyny. Wchodząc na pierwsze piętro gdzie znajdowały się różne kafejki zaczęłam uważnie szukać wzrokiem sylwetki Lisy i Cathy. Tak jak sądziłam obie czekały na mnie w jednej z kawiarni.
- Cześć ! - Przywitałam się z nimi. - Przepraszam za spóźnienie. Właśnie wracałam ze szpitala z Mario - Zaczęłam się tłumaczyć.
- Stało się coś dla Mario ? - Zapytała mnie z zaciekawieniem Lisa.
- Mu nic, ale jego brat Felix miał wypadek i dlatego odwiedzałam go razem z Mario - wyjaśniłam siadając na swoje miejsce. Dziewczyny patrzyły na mnie tak jakby chciały słyszeć całą tą historię związaną z Mario. - Czemu tak się na mnie patrzycie ? - Spytałam trochę zdezorientowana.
- Dość dużo czasu spędzasz z Mario - powiedziała uśmiechając się do mnie podejrzanie Cathy.
- Czy wy mi sugerujecie, że jestem zakochana w Mario ?
- Bardziej to, że Mario jest w tobie.
Popatrzyłam na nie jak na jakieś wariatki. Mario we mnie zakochany ?! Śmieszne. Przecież ja traktuję go tylko jak przyjaciela. Nie mogłabym zakochać się w swoim przyjacielu i sądzę, że Mario też tak myśli.
- Gołym okiem widać jak on się na ciebie patrzy. Znam Mario na tyle, że wiem już kiedy patrzy na dziewczynę normalnie, a on na ciebie właśnie tak nie patrzy. Lena on jest w tobie zakochany - wyjaśniła mi Lissa.
- To i tak by nie miało sensu. On mieszka tutaj w Dortmundzie, a ja w Barcelonie. To kilka tysięcy kilometrów różnicy. Nie mielibyśmy na siebie czasu. Kiedy byśmy się widywali ? W wakacje ? Skąd będę miała pewność, że w tym czasie nie zdradzi mnie kilka razy. Ten związek nie miał by sensu - oznajmiłam im cichym głosem. - A w ogóle chce być teraz z nim bliżej ze względu na jego kłótnie z Marco. 
- No tak przecież Marco pokłócił się z Mario, a o kogo ? Oczywiście o naszą księżniczkę - powiedziała ironicznie Cathy. Domyśliłam się, że tą księżniczką była Caroline. Dobrze wiedziałam, że nikt tutaj z osób poznanych przez mnie nie lubi Caro. Ja też za nią nie przepadam, a mówiąc w prost nie lubię jej.
- Czy tylko ja jej nie lubię ? - Spytałam je z ciekawością.
- Nikt jej nie lubi. Jest po prostu wredna, chociaż nie zawsze była taka - spojrzały po sobie dziewczyny.
- Była milsza ?
- Tak. Na początku kiedy spotykała się z Marco była miła, ale po imprezie u Roberta zmieniła się. Właśnie na taką jędzę.
- Zawsze mnie zastanawiało co było powodem jej zmiany ? - Dodała Lisa. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo właśnie podszedł do nas kelner by wsiąść zamówienie. Zamówiłyśmy sobie kawę i lody i mogłyśmy wrócić do rozmowy.
***
Siedziałyśmy jeszcze tak z kilka godzin aż zorientowałyśmy się która jest godzina, a było po 19.
- Ja już będę lecieć - oznajmiłam im zabierając powoli wszystkie rzeczy. - Pa ! - Pożegnałam się i wyszłam z kafejki. Nie było jeszcze tak późno, więc postanowiłam jeszcze trochę połazić po sklepach rozmyślając ciągle o mojej rozmowie z Lisą i Cathy. Bardzo mnie to zaciekawiło dlaczego Caroline się tak zmieniła. Chodząc między tłumami ludzi którzy właśnie opętali Dortmund zauważyłam znajome blond włosy. Należały one oczywiście do Marco, który o dziwo też mnie zauważył, bo od razu się uśmiechnął. Nie mogłam tak po prostu odejść, więc poszłam się przywitać.
- Cześć ! - Odezwał się do mnie pierwszy.
- Cześć ! - Uśmiechnęłam się. - Co ty tutaj robisz o tej porze ? - Spytałam zaciekawiona.
- Właśnie skończyłem trening. Nikogo nie ma w domu, więc postanowiłem jeszcze połazić - wyjaśnił mi.
-A gdzie Caroline ?
- Caro pojechała do rodziców, a ty co tutaj robisz ?
- Byłam z Lisą i Cathy i właśnie miałam wracać, ale tak jak ty nie chcę siedzieć sama, więc postanowiłam jeszcze pochodzić.
- Jak nie masz nic przeciwko to ja mogę połazić z tobą - uśmiechną się bardzo szeroko.
- Jak chcesz tylko jestem już trochę głodna - odparłam przeciągle.
- Mam jeszcze lepszy pomysł.
- Jaki ?
- Chodź - pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy z centrum handlowego i zaczęliśmy iść wąskimi chodnikami między różnymi budynkami rozmawiając i śmiejąc się na zmianę. W ostatnim czasie bardzo polubiłam Marco. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawia. Czasami lepiej niż z Mario.
- Gdzie idziemy ? - Zapytałam go kiedy byliśmy pod jakimś wielkim domem.
- Do mnie - odpowiedział w ogóle nie patrząc na mnie.
- Jak to do ciebie ? - Spytałam zdziwiona.
- Mówiłaś, że jesteś głodna, a ja nie chwaląc się jestem dobrym kucharzem - otworzył mi drzwi od domu i skinieniem ręki pokazał żebym weszła pierwsza do środka. Dom był bardzo duży. O wiele większy niż mieszkanie Mario. Zdjęłam powoli kurtkę i poszłam za Marco do kuchni. Nie powiem kuchnia była bardzo ekskluzywna jak na piłkarza który nie ma za dużo czasu.
- Lubisz gotować ? - Spytałam zaciekawiona.
- No tak. Myślisz kto dokarmiał chłopaków kiedy twój tata kazał im być na diecie - zaśmiał się.
- Widać dba o was.
- No ja też o nich dbam. Nie daje im umrzeć z głodu - zaśmiał się po raz drugi.
- Więc kucharzu - oparłam się o blat stołu. - Co polecasz ?
- A na co masz ochotę ? - Usiadł na przeciwko mnie i zaczął patrzeć mi prosto w oczy. Tak, że aż przeszedł mnie dość miły dreszcz. Marco ma bardzo ładne oczy i wygląda na bardzo opiekuńczego chłopaka. Strasznie zazdroszczę Caroline, że ma takiego chłopaka. Za to z drugiej strony współczuję Marco, że ma taką dziewczynę.
- Obojętnie - odparłam.
- Może zrobimy pizze ? - zaproponował mi.
- Chce ci się tyle robić ? - odpowiedziałam pytaniem.
- A czemu nie. Oczywiście jeżeli mi w tym pomożesz - chwycił za fartuch i bardzo powoli i starannie zawiązał go na mnie. Czułam się trochę dziwnie, bo nigdy nie byłam z nim tak bardzo blisko. W końcu nasza bliskość się skończyła i mogliśmy normalne zacząć pracę. Oczywiście nie odbyło się bez wygłupów. Po skończeniu cali byliśmy brudni, a kuchnia nie była lepsza.
- Ciekawie kto teraz to posprząta - powiedział wycierając z twarzy mąkę.
- No kto ? Ty - uśmiechnęłam się. 
- Hahaha - zaśmiał się po czym zanurzył palec w sosie i dotkną mnie nim w nos.
- Ej no ! - odwdzięczyłam mu się tym samym. Od następnej wojny rozdzielił nas alarm w zegarku który oznaczał gotową pizze.
- Skończmy już, bo w takim tępię cały sos zmarnujemy - stwierdził oblizując sobie palce które były brudne od sosu. Ja w tym czasie wyjęłam ciepłą i pachnącą pizze która swoim widokiem powodowała burczenie brzucha z głodu. - Chodź do salonu - wziął talerz z pizzą i razem poszliśmy do salonu.
- Mógłbyś zostać kucharzem - stwierdziłam bo ta pizza była na prawdę dobra.
- Cieszę się, że ci smakuję - uśmiechną  się. W tej chwili drzwi się otworzyły i do domu weszła Caroline. Zauważyłam, że nie ucieszyła się moim widokiem.
- Co ona tu robi ? - Spytała jak najgrzeczniej Marco co mnie w cale nie zdziwiło, bo dobrze wiedziałam, że ona przy nim jest potulna jak baranek.
- Zaprosiłem ją - odpowiedział nie mal z takim samym tonem. - Zje z nami kolacje - uśmiechną się tym razem w moją stronę. Blondynka nie odezwała się nic tylko usiadła przy Marco i widząc pizze skrzywiła się na jej widok.
- Coś się stało ? - Zapytałam ją tak jakby jej grymas mnie cokolwiek obchodził.
- Nie lubię pizzy - oznajmiła z grymasem.
- Musisz to dzisiaj zjeść innego wyjścia nie masz.
*Marco
Resztę czasu spędziliśmy w trójkę. Nie bawiłem się tak dobrze jak na początku z Leną. Dzisiejszy wieczór spowodował, że jeszcze bardziej polubiłem szatynkę. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawia. Chwilami chciałbym być w skórze Mario i kochać tak wspaniałą osobę. Spojrzałem odruchowo na zegarek który wskazywał równo północ.
- Ja już będę iść - powiedziała Lena spoglądając na ten sam zegarek.
- Podwiozę cię - poderwałem się szybko z krzesła.
- Nie słyszałeś jej ? Wróci sama - zaczęła naciskać na mnie swoim głosem Caro, ale nie zwracałem na to uwagi. Teraz liczyła się tylko Lena.
- Na prawdę nie musisz - nalegała, ale jak to ja zawsze jak coś mówić to tak jest i teraz nie było żadnej ulgi.
- W takim razie nie wypuszczę cię.
- A masz jeszcze lepszy pomysł ?
- Tak. Wrócić ze mną - uśmiechnął się szeroko.
- Dobra niech ci będzie - westchnęła ciężko i razem ze mną podążyła do wyjścia.
***
 Jest parę minut po północy, a ja chodzę po pustym mieście z przyjaciółką Mario. Trzeba dodać, że jak na środek nocy jest bardzo romantycznie. Szliśmy w milczeniu. Jak na złość nie było o czym mówić. Ta cisza powodowała, że było jeszcze bardziej romantycznie. W końcu doszliśmy pod drzwi jej mieszkania.
- Pa ! - Chciała pożegnać się ze mną jak najszybciej, ale nie pozwolił na to. Szybkim ruchem złapałem ją za rękę i przyciągnął do siebie. Nasze twarze były tak blisko. Dopiero teraz dostrzegłem jaką jest piękną dziewczyną. Po paru sekundach zrozumiałem w jakiej jestem sytuacji i odejście tak o sobie by było najgorszym zakończeniem. To co teraz się wydarzyło było w tym momencie do przywidzenia.
---------------------------------------------------------------
Mamy juz 19 rozdział. :)
Pierwsza rzecz, która mnie najbardziej smuci to strasznie mała ilość komentarzy. :/
Każdy rozdział ma więcej niż 100 wyświetleń, ale co z tego, że pod postami są tylko dwa lub cztery komentarze.
Mozecie nawet komentować z anonima.
Nawet kiedy rozdział nie za bardzo wam się podoba.
Śmiało komentujcie, bo to na prawdę motywuje do pisania następnych rozdziałów. :)


niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 18

Kiedy dojechałem na miejsce było kilka minut po dwudziestej. Zaparkowałem samochód w garażu i schodami powędrowałem do swojego mieszkania. Oczywiście winda musiała być zepsuta, więc wejście na szóste piętro trochę zajęło mi czasu. Pewnie dziwicie się, dlaczego piłkarz takiej klasy jak ja mieszka w najzwyczajniejszym bloku. Otóż mój agent twierdzi, że dla osoby tak młodej jak ja mieszkanie w jakiejś super willi jest nie opłacalne i to dlatego zamiast siedzieć w luksusowej rezydencji muszę gnieździć się w małym mieszkaniu. Otworzyłem powoli drzwi i wszedłem do środka. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić zadzwonił mój telefon.
- Mario ? - Usłyszałem nie pewny głos mojej matki.
- Tak - odpowiedziałem rozpinając powoli swoją koszulę.
- Mógłbyś jutro wpaść do Felixa ? My siedzimy do późna w pracy, a nie chcemy żeby siedział sam - poprosiła mnie.
- Oczywiście - powiedziałem krótko, ale w głębi duszy bałem pokazać mu się na oczy. Nadal sądzę, że to jest wyłącznie tylko moja wina.
- To świetnie ! Odwiedziny zaczynają się o 10.00  - oznajmiła mi i rozłączyła się. Odłożyłem komórkę na stolik i poszedłem się umyć. Po krótkim odświeżeniu postanowiłem pójść spać.
*Lena
Dojście do domu zajęło mi kilka minut. Bardzo cicho otworzyłam drzwi do mieszkania i zastałam w nich pusty dom. Przypomniały mi się dni spędzone w Barcelonie. Wracanie do pustego domu. To wszystko trochę mnie przetłacza. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki wziąć relaksującą kąpiel. Po kąpieli owinęłam się ręcznikiem i przebrałam się w piżamę. Było dopiero kilka minut po dwudziestej drugiej. Położyłam się na łóżko i włączyłam TV, ale jak to zawsze jest z telewizją nic ciekawego nie było. Same seriale i powtórki. Postanowiłam w końcu pójść spać.
***
Wstałam dosyć wcześnie. Rozleniwiona poszłam do kuchni. Nie mam dzisiaj żadnych planów, więc i śpieszyć się nigdzie nie muszę. Nagle usłyszałam cichy dźwięk komórki, który dobywał się z sypialni. Szybkim tempem poszłam ją odebrać.
- Tak - odebrałam łapiąc oddech.
- Hej ! - Usłyszałam radosny głos Mario.
- Hej !
- Masz dzisiaj czas ?
- Mam i to dużo.
- W takim razie chcesz ze mną się przejść do Felixa ? - Zaproponował mi.
- Mogę pójść.
- To przyjdź za 30 minut do mnie.
- Dobra - rozłączyłam się. Weszłam do garderoby. Powoli zaczęłam przewracać ubrania wiszące na wieszakach. Wątpię, że w 30 minut się wyrobie i to jeszcze z moim dzisiejszym leniem. W końcu zdecydowałam się na to:
 Wzięłam komplet i poszłam do łazienki. Przebrałam się i zrobiłam zwykłego kucyka. Wychodząc spojrzałam na zegarek i tak jak sądziłam wszystko to zajęło mi 30 minut. Dodać do tego dojazd i wyjdzie tyle samo minut spóźnienia. Trzeba dodać, że Mario mieszka bardziej na uboczu miasta niż w jego centrum. Właśnie jak ja tam się dostanę ? Samochód odpada, bo nie mam go. Mam prawo jazdy, ale do kupna samochodu mnie nie ciągnie. Autobus też odpada. Została tylko taksówka, która w Niemczech nie jest wcale taka tania. Wzięłam do ręki portfel i zaczęłam patrzeć czy mam jakieś drobne. Miałam tylko osiem euro. Może za tą cenę dojadę do Mario. Wsadziłam go do torebki i wyszłam z mieszkania. Między czasie zadzwoniłam na taksówkę na którą nie musiałam długo czekać, bo po pięciu minutach była już przy bloku. Ulice były mało zatłoczone. Na miejscu byłam po piętnastu minutach. Zapłaciłam równo osiem euro i poszłam do mieszkania Mario. Wejście na szóste piętro było dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale szybko je pokonałam. Zapukałam dość głośno do drzwi. Na odpowiedź dostałam głośne i przeciągliwe proszę. Otworzyłam drzwi i zauważyłam w ogóle nie ogarniętego Mario. Widać też nie potrafi wyrobić się w tak krótkim czasie.
- Jesteś już ? - Zapytał mnie trochę zaskoczony.
- Jak widzisz to tak - odpowiedziałam zostawiając wszystkie rzeczy w przedpokoju.
- Poczekaj chwilę - poprosił mnie po czym wziął rzeczy i poszedł do łazienki. Ja postanowiłam poczekać na niego w jego pokoju. Był on dość spory. Nad wielkim łóżkiem znajdowały się półki z różnymi pucharami i medalami. Na przeciwnej ścianie stał duży telewizor z różnymi konsolami, a obok niego poukładane na szafce gry. Na niewysokiej półce stała para korków. Nie były one super zadbane, ale i tak to one najbardziej zwróciły na mnie wrażenie.
- Na co tak się patrzysz ? - Spytał mnie zaciekawiony Mario, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Na te korki. Muszą należeć do kogoś znanego.
- Nie twierdze, że nie jestem znany - zaśmiał się.
- To twoje korki ? - Mówiąc nie ukrywałam zdziwienia, bo nie znam żadnej osoby, która by trzymała u siebie w domu na półce korki i to jeszcze w nie za dobrym stanie.
- W nich wygrałem pierwszy raz Bundesligę i puchar Niemiec, a z powodu tego, że Feliks ciągle je brał bez mojego pozwolenia postawiłem je na półkę, by mieć ciągle na widoku - wytłumaczył mi nie ukrywając w głosie dumy. - No to chodź już. Po drodze kupimy mu coś - pociągnął mnie za rękę, ale ja nie ruszyłam się. - Dlaczego nie idziesz ? - Zapytał mnie zdziwiony.
- Po co mamy jechać coś kupić skoro możemy dać mu korki - uśmiechnęłam się szeroko.
- Czy ty mówisz to o czym ja teraz myślę ? - Powiedział przestraszony. Pokiwałam głową na tak, a on jak torpeda ruszył w ich stronę, ale to ja złapałam je jako pierwsza. - Oddaj mi je - powiedział poważnym tonem.
- Czekaj pomyślę...nie ! - Zachichotałam cicho.
- Oddawaj mi je ! - Próbował mi je zabrać, ale traf był taki, że to ja jestem o parę centymetrów od niego wyższa.
-To jest tylko zwykła para korków. Stać cię na pięćdziesiąt takich.
- Ale one są dla mnie wyjątkowe.
- To pomyśl jakie by były dla twojego brata. Chyba zależy ci na nim.
- No zależy - odpowiedział przeciągłym głosem.
- W takim razie idź poszukać jakiegoś pudełka, a ja w tym czasie jakoś je ogarnę - rozkazałam mu szukać, a sama poszłam do kuchni po jakieś ścierki. Wzięłam jedną i postanowiłam ją zamoczyć w wodzie. Pierwsze co wpadło mi w oczy to kupa naczyń w zlewie. - Kiedy ty ostatnio zmywałeś naczynia ?
- Nie wiem. Z tydzień temu ! - Odkrzyknął mi.
- A ty w ogóle sprzątasz ?
- Lepiej nie pytaj.
W końcu doprowadziłam te korki do normalnego stanu. Mario też znalazł jakieś pudełko i mogliśmy normalnie wyjść.
*Mario
Po dłuższym czasie wyjechaliśmy do szpitala. Nie powiem dziwnie się czuję. Tak jakbym bał się spotkania z Feliksem. Jeszcze teraz kiedy wiozę mu te korki, a sam nie wiem czy Felix będzie mógł grać. Jak okaże się, że już nigdy nie będzie mógł grać to sobie tego nie wybaczę. Tego, że puściłem go samego, czego nie powinienem zrobić. Jedyna osoba która daje mi teraz siły jest Lena. To dzięki niej jeszcze się jakoś trzymam. Nagle znaleźliśmy się już przy szpitalu. Czułem się tak jakbym odleciał gdzieś na kilka minut. Zaparkowałem samochód i we dwójkę weszliśmy do szpitala. Od razu zostaliśmy przekierowani do sali w której leżał Felix. Kiedy doszliśmy do pokoju przez szklane drzwi zauważyłem mojego brata który opartu o ścianę na łóżku patrzył coś w komórce. Teraz dręczyło mnie tysiąc myśli, a głównie to czy on nadal jest na mnie zły, bo jak tak to nie mam tutaj czego szukać. Felix potrafi być tak samo zły jak dziewczyny w nieodpowiednim czasie. On ma humorki, które każdy stara się omijać z daleka. Weszliśmy do środka. Ja  dość niepewnie, a Lena jak zwykle musiała mnie poganiać żeby szybciej wejść.
- Cześć - przywitałem się dość cicho. Młody uśmiechną się tylko nie odrywając wzroku od telefonu.
- Mógłbyś przynajmniej na chwile odłożyć tą komórkę - powiedziałem trochę zły na jego ignorowanie.
- A może nie ? - Odburkną mi. Jest to u nas normalne. Nigdy nie zaczynamy normalnie rozmowy. Zawsze zaczynamy się kłócić albo docinać sobie na wzajem. Lena posłała do mnie mrugnięcie w którym od razu wiedziałam o co jej chodzi.
- Mam coś dla ciebie - wziąłem od niej pudełko i położyłem przy nim na łóżku. Wziął powoli do je rąk tak jakby było tam stado pająków i zaczął otwierać, też bardzo starannie. Kiedy już otworzył pudełko i zobaczył korki jedyne co zrobił to otworzył buzię z niedowierzania.
- Oddałeś mi swoje korki ! Tak bez powodu ! - Mówił zdziwiony, a za razem szczęśliwy.
- No, one ci się bardziej przydadzą - spojrzałem na Lenę, a ona uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo.
- Nie wiesz jak ja się cieszę ! - Pisnął szczęśliwy i pewnie by mnie przytulił ze szczęścia, ale noga na to nie pozwalała. Gadaliśmy jeszcze przez kilka godzin. O czym ? O wszystkim. O meczach Borussii jak i meczach jej juniorów. Felix ciągle pytał się czy koledzy z drużyny tesknią za nim, a ja za każdym razem odpowiadałem, że tak i to bardzo. Lena opowiadała o grze w FC Barcelonie, co bardzo ciekawiło Feliksa jak i mnie. Z każdą godziną wydawało mi się, że Feliks zaczyna coraz  mocniej lubić Lenę, co bardzo mnie to cieszy. Nie chcę żeby miał taki sam stosunek do niej co do Ann. Nagle do pokoju wszedł lekarz i trzeba było kończyć rozmowy. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy razem z szpitala. W połowie drogi zadzwonił znowu do mnie telefon. Wyciągnąłem komórkę i nie patrząc w ekran kto dzwoni odebrałem go.
- Namyśliłeś się ? - Usłyszałem głos mojego agenta.
- Jeszcze nie. Daj mi trochę więcej czasu - odpowiedziałem dość cicho żeby nie usłyszała tego Lena.
- Dobra, ale pamiętaj okno transferowe nie jest wieczne - pouczył mnie.
- Wiem, oddzwonię - rozłączyłem się.
- Coś się stało ? - Spytała mnie z troską w głosie Lena.
- Nic - oznajmiłem jej z sztucznym uśmiechem na ustach.
-------------------------------------------------
Zostawiam wam 18 rozdział. :)
Mam na dzieje, że wam się spodoba. :)
Nie jestem trochę pewna końcówki, ale z reszty jestem zadowolona. :)
Zapraszam do komentowania, bo to motywuje. :)

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 17

- Patrz jak chodzisz ! - Krzyknęła na mnie Caroline strzepując ze swojej sukienki resztki deseru.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - przepraszałam ją, ale bez skutku.
- Ta sukienka kosztowała 10 tysięcy ! - Krzyczała ciągle wkurzona
- Poproś Marco to ci drugą kupi - powiedziałam sarkastycznie, bo zachowanie blondynki już zaczęło i mnie denerwować.
- Mi to przynajmniej Marco kupuje rzeczy i dba o mnie nie tak jak Mario o ciebie - próbowała jakoś mi tym dowalić, ale w ogóle mnie to nie przejęło.
- Caro możesz już iść ?! - Odezwał się zniecierpliwionym głosem Mario.
- Nie mogę - odburknęła mu niegrzecznie.
- Jakim ty prawem nas podsłuchujesz ?! - Naskoczył na nią.
- Mam takie samo prawo co ty, piłkarzyku - zaśmiała się złowrogo.
- Ty tutaj nie masz żadnego prawa być. To jest mój dom i nie pozwalam ci obrażać gości, a jak nie to idź sobie. Nikt tutaj nie chce rozwydrzonej gwiazdeczki - jak zawsze musiałam dodać coś co drugiej osobie się nie spodoba.
- I właśnie to zrobię ! Wychodzę stąd od tych wszystkich dziwaków ! - Krzyknęła do nas i szybkim krokiem poszła do Marco, a my za nią.
- Marco wychodzimy ! - Pociągnęła go za rękę.
- Co się dzieje ? - Zapytał zdziwiony.
- Co się dzieje ?! Zapytaj Mario i tą jego przyjaciółeczkę ! - Stanęła oburzona.
- Co znowu jej zrobiłeś ? - Spytał Marco zrezygnowanym tonem Mario.
- My nic. To ona nas podsłuchiwała !
- Stałam po prostu, a ona wywaliła na mnie cały deser ! Marco całą sukienkę mam brudną ! - Mówiła ze łzami w oczach, które były na sto procent udawane.
- Dostałaś przynajmniej nauczkę - skierował Mario te słowa do Caroline.
- Caro idź do samochodu - pokazał jej żeby wyszła z domu - A z tobą Mario chcę sam pogadać - wskazał Marco skinieniem ręki taras.
*Mario
Nic nie odezwałem się tylko poszedłem za Marco. Czułem, że to może źle się skończyć. Marco nie rozmawia nigdy na osobności i to jeszcze na okolicznych imprezach.
- Musimy chyba coś sobie wyjaśnić - powiedział dość poważnie.
- Ja nie mam nic do wyjaśnienia ! Nie moja wina, że Caro jest taką idiotką.
- Nie masz prawa tak na nią mówić ! - Oznajmił mi oburzony.
- To powiedz Caro żeby się nie wtrącała w nie swoje sprawy ! Podsłuchiwała nas i dostała nauczkę.
- Czemu ty nie możesz zrozumieć, że Caro taka nie jest !
- Ja nie mogę ?! - Zaśmiałem się ironicznie. - To ty chyba nic nie rozumiesz ! Jesteś tak w niej zakochany, że chyba nie widzisz jaka ona na prawdę jest. To jest jędza i każdy ci to powie.
- Mi się wydaje, że ty jesteś po prostu zazdrosny. Zazdrosny o to, że ja mam dziewczynę, a ty nie. Chciałbyś żeby Lena kochała ciebie tak jak mnie Caroline.
- Jedyne co ona kocha w tobie to tylko twoje pieniądze i nic więcej !
- Jeżeli nie potrafisz uszanować tego, że z kimś się spotykasz to może powinniśmy już nie być przyjaciółmi.
- A może będzie to najlepsze rozwiązanie. Może wtedy zrozumiesz jaki popełniasz błąd - bez pożegnania wszedłem do środka. Złość, a zarazem ból przechodziła mnie całego. Właśnie straciłem najlepszego przyjaciela, przez tą głupią dziewczynę. Zdenerwowany usiadłem do stołu.
-Co się stało ? - Zapytała mnie martwiącym głosem Lena.
- A nic ! Tylko właśnie straciłem najlepszego przyjaciela ! - Odpowiedziałem trochę niegrzecznie.
- Masz przecież jeszcze mnie - uśmiechnęła się lekko. - Nie martw się. Na pewno się pogodzicie - przytuliła mnie, a mi nagle w środku zrobiło się jakoś przyjemnie.
- Mam taką nadzieję - westchnąłem głośno.
***
Przyjęcie dobiegało do końca. Wszyscy bawili się na nim dobrze. Oprócz oczywiście mnie. Powoli każdy opuszczał dom trenera. Ja postanowiłem wyjść ostatni, razem z Leną. Kiedy ona pomagała sprzątać po nas, ja siedziałem na kanapie i wpatrywałem się w nią. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłem przestać tego robić. Tak strasznie ona mi się podobała.
- To my będziemy już się zbierać - powiedziała do swojego taty, czyli naszego trenera. Dziwnie jest przebywać w domu swojego trenera tak o sobie, a najdziwniejsze jest to, że podoba mi się jego córka. Klopp spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem od którego przeszły mi ciarki.
- Mario - odezwał się do mnie poważnie. - Gdzie twój przyjaciel ?
- Już dawno wyszedł - odpowiedziałem jak w wojsku.
- A powodem jego wyjścia było...? - Dopytywał się.
- Wychodzimy już ! Cześć ! - Chwyciła szybko za mój rękaw i pociągnęła mnie do wyjścia.
- Dzięki - podziękowałem jej cicho, a ona tylko się uśmiechnęła. Cieszę się, że nie musiałem mówić dla trenera, że pokłóciłem się z Marco. Klopp nie lubi jak my się kłócimy, bo sądzi, że zła atmosfera w szatni źle wpływa na całą drużynę, a potem na mecze.
- Ja nie wiem jak ty możesz z nim żyć spokojnie - powiedziałem wchodząc do samochodu.
- Może wygląda na strasznego faceta, ale w rzeczywistości jest potulny jak baranek.
- Potulny jak baranek ?! Chciałbym to zobaczyć - zaśmiałem się.
- On tylko udaje takiego strasznego przy chłopakach. Nie lubi jak któryś chodzi obok mnie - wytłumaczyła mi. Jeżeli Klopp jest taki straszny tylko dla chłopaków, a ja bym zaczął chodzić z Leną to w pewnym sensie ja już nie żyję. Oczywiście to tylko moje sugestie. - Czemu nie chciałeś powiedzieć dla mojego ojca o Marco ? - Spytała mnie zaciekawiona.
- Twój tata nie lubi jak się kłócimy.
- Ale to przecież normalne.
- Dla wielu ludzi tak, ale dla niego akurat nie. Ostatnio jak pokłóciłem się z chłopakami, trzymał nas w szatni dobre kilka godzin aż się pogodzimy.
- Faktycznie nie lubi kłótni. Sam rzadko to robi.
- Czyli rozumiem, że mam cię odwieść do domu -powiedziałem w połowie drogi.
- A niby gdzie indziej - spojrzała na mnie z poważną miną.
- Dla ciebie mogę wszędzie - Uśmiechnąłem się.
- Zatrzymaj się tutaj - wskazała na parking obok jakiegoś sklepu.
- Dobra - odpowiedziałem trochę niezadowolony taką odpowiedzią.
- To pa ! - cmoknęła mnie delikatnie w policzek i wyszła z samochodu. Ja jeszcze przez chwilę nie odrywałem od niej wzroku, aż nie znikła za ścianą sklepu. W końcu odjechałem.
------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział 17.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Wyszedł trochę krótki, ale jak dla nie taki zły.
Zapraszam do komentowania, bo jak komentujesz to motywujesz. :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 16

Odwróciłem się. Z piętra schodziła jakaś blondynka. Na pierwszy widok wydała mi się znajoma. Nawet bardzo. W końcu kiedy zrozumiałem kto to jest, wstałem z niedowierzania.
- Co tutaj robi Caroline ?! - Zapytałem zdenerwowany.
- Właśnie chciałem ci o tym powiedzieć. Ja i Caro znowu jesteśmy razem - odpowiedział dość spokojnie.
- Po tym co ona ci zrobiła, ty do niej wracasz ?! - Nie mogłem uwierzyć w jego słowa.
- Też cieszę się, że cię widzę - powiedziała sarkastycznie Caro.
- Nie gadam z tobą ! - Syknąłem do niej co blondynce się bardzo nie spodobało.
- W ogóle przez ten miesiąc się nie zmieniłeś. Nadal jesteś tym zadufanym w sobie chłopakiem ! - stwierdziła.
- Ja jestem zadufany ! Przypomnieć ci za co Marco z tobą zerwał ? To ty zachowujesz się jak idiotka !
- Mario przestań ! - Podniósł na mnie głos Marco.
- Co przestań ! Co przestań ! Zdradziła cię, a ty tak po prostu do niej wracasz ! Po miesiącu ! Jakby nigdy nic ! - Teraz krzyczałem na Marco i po części na Caro. On dobrze wie, że ja z Caroline się nie lubimy.
- Jesteś taki jak zawsze ! Ann dobrze zrobiła, że zerwała z tobą ! - Krzyknęła do mnie.
- Nie wiem co ona ci powiedziała, ale to ja z nią zerwałem, a nie ona. Obie jesteście tak samo puste - skwitowałem tym zdaniem całą kłótnie. Blondynkę te słowa musiały trochę zranić, bo potem tylko milczała, a jej oczy były zaszklone łzami. Mi też zrobiło się głupio. Nie powinienem tego przy niej mówić.
- Mario, lepiej będzie jak już sobie pójdziesz - powiedział smutnym głosem Marco, a ja dostosowałem się do tego. Odszedłem od nich i powolnym krokiem doszedłem do drzwi. W końcu z trzaskiem wyszedłem z domu Reusa.
*Lena
- Na pewno nie jesteś na mnie zła ? - Zapytał mnie Neymar kilka minut przed odlotem.
- Na prawdę, nie jestem - wymuszałam w siebie uśmiech.
- W takim razie widzimy się za kilka dni - przytulił mnie do siebie, po czym wziął bagaże.
- Pa mały ! - Wzięłam małego na ręce i cmoknęłam delikatnie w czoło. Odprowadziłam ich do miejsca odpraw, a po chwili zostałam znowu sama. Postanowiłam nie wracać do mieszkania tylko od razu pojechać do taty. Wyszłam z lotniska i udałam się na najbliższy autobus. Po niecałych 15 minutach byłam już pod domem. Bez pukania weszłam do środka, bo przecież to też jest tak jakby mój dom. W środku był jeden wielki harmider. Ulla biegała z salonu do kuchni i z kuchni do salonu. Jakby pewnie mogła to by przecięła się na pół.
- Dobrze, że jesteś - przywitała się ze mną nie odrywając się od czynności.
- Pomóc ci w czymś ? - Spytałam przeglądając się jej ciągłej pracy.
- Jak byś mogła to noś te talerze - wskazała na nie, a ja zaczęłam je nosić. Po 30 minutach było już wszystko gotowe. - Dzięki ci za pomoc - podziękowała mi.
- Nie masz za co - odparłam. - A gdzie tata ? - Zapytałam zaciekawiona tym gdzie mój ojczulek znowu się szlaja.
- Twój ojciec może już z godzinę tak się szykuje. Nie wiem na kim on chce zrobić takie wrażenie - odpowiedziała zwątpiona.
- Pewnie na piłkarzach - zaśmiałam się i poszłam na górę. Weszłam szybko do pokoju i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było to otworzenie szafy i przewracanie ubrań aż znajdę coś co by do mnie pasowało. Kiedy już zwątpiona przerzucałam ostatnie ubrania na końcu szafy zauważyłam dość ciekawą sukienkę.

Wyciągnęłam ją i nałożyłam na siebie. Spoglądając w lustrze stwierdziłam, że to był strzał w dziesiątkę. Zostało tylko znaleźć jakieś buty. Z butami nie było żadnego problemu. Od razu znalazłam coś co pasuje do sukienki idealnie. Ubrana weszłam do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż i podkręciłam trochę włosy. Po godzinie byłam gotowa. Szybkim krokiem zeszłam na dół.
- Jak pięknie wyglądasz ! - Przyglądała mi się Ulla.
- Dzięki ! - Odparłam i weszłam do salonu gdzie byli już piersi goście. Oczywiście zostałam przedstawiona osobom których jeszcze nie znałam.
- Słyszeliście, że Marco ma nową dziewczynę - zaczął temat Łukasz.
- Ciekawe kto teraz ? - Dodał zaciekawiony tematem Erik.
- Przecież jeszcze miesiąc temu był z Caroline - odparł Ilkay. Ja przysłuchiwałam się tej rozmowie, bo w sumie to sama nie wiedziałam co o tym temacie powiedzieć. Nie znałam tej Caroline i nie mam pojęcia dlaczego ze sobą zerwali. Do naszego towarzystwa dołączył Mario, który właśnie przyszedł.
- Wyglądasz...ślicznie ! - Powiedział zachwycony. Na moich policzkach pojawiły się dwa różowe rumieńce, które próbowałam na każdy sposób ukryć.
- Mario słyszałeś, że Marco ma nową dziewczynę ? - Spytał go Kuba.
- Tak - westchnął ciężko.
- Ciekawe kto teraz ? - Zapytał mnie z ciekawością Auba.
- Zaraz się przekonamy - odpowiedział i już więcej się nie odzywał. Wyglądał na przygnębionego czymś.
- Co się stało ? - Zapytałam go na osobności.
- Nic, nic - zaprzeczył skinieniem głowy. Spojrzałam na wejście do salonu, gdzie akurat wchodził Marco z swoją nową dziewczyną. Od razu skierowali się w naszą stronę.
- Co tutaj robi Caroline ?! - Zapytał nas zdziwiony Kevin na co my tylko wzruszyliśmy ramionami. Mario nic nie powiedział. Patrzył tylko w jeden daleki punkt. Zachowywał się dość dziwnie.
- Cześć ! - Przywitała się wesoło Caroline. Chłopacy tylko uśmiechnęli się lekko. Tak lekko, że aż prawie nie było go widać. - Cieszycie się, że znowu tutaj jestem ? - Spytała ich robiąc największy sztuczny uśmiech jakiegokolwiek widziałam.
- Tak i to bardzo ! - odpowiedział ironicznie Mitch.
- Pogadamy jak coś osiągniesz ! - Próbowała go jakoś zgasić.
- Ja nic nie osiągnąłem ?! Popatrz na siebie pusta idiotko  !  - Odparł wkórzony.
- Przestańcie ! - Uciszył ich po chwili Marco. W tym czasie w salonie zebrali się już wszyscy i trzeba było zacząć przyjęcie.
*Mario
Po naszej kłótni wróciłem do swojego domu. Wszedłem do sypialni i zacząłem znowu coś szukać w szafie z nadzieją, że może coś przeoczyłem. W końcu zdecydowałem się na zwykłe jeansy i i białą koszulę. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 15.30. Oznaczało to, że mam jakieś półgodziny na wyjście z domu i dojazd na miejsce. Późno tak jak zawsze. Szybko nałożyłem buty i pędem wybiegłem z mieszkania. Na szczęście na ulicach było strasznie mało ludzi co mi umożliwiło szybszy dojazd na miejsce. Zaparkowałem samochód na podjeździe trenera Kloppa. Przed domem stało już wiele samochodów, ale żaden nie należał do Marco. Jak dla mnie była to dobra wiadomość, bo nie chciałem widzieć go na oczy. Powoli wszedłem do środka. W salonie zauważyłem grupkę chłopaków, a w śród nich Lenę. Wyglądała tak pięknie. Oczywiście musiałem jej to powiedzieć, ale nie przyszło to dość łatwo. Po moim komplemencie na jej twarzy pojawił się rumieniec, który od razu zakryła. Widać spodobało to się jej. Pierwszym tematem jaki został poruszony przy mnie był to oczywiście temat Marco i jego "nowej" dziewczyny. Skąd oni w ogóle wiedzą, że Marco z kimś się spotyka !? Widać nowe wieści szybko się rozchodzą. Nie chciałem im mówić, że to Caro jest tą dziewczyną. Wolałem żeby sami się o tym dowiedzieli. Byłem strasznie tym przejęty. Tak strasznie, że aż to zauważyła Lena i nie odbyło się od pytania "Coś się stało ?". Żeby wiedziała, że stało się dużo. Mój najlepszy przyjaciel spotyka się ze swoją byłą. Żeby była jeszcze jakaś normalna, ale jak to jest wielka jędza i w cale tego nie koloryzuję. Ona taka jest na prawdę. Nie mogłem jej o tym powiedzieć. Stwierdziłem, że zwykłe nie da dla niej do zrozumienia. W końcu nadszedł ten czas kiedy do pomieszczenia wszedł Marco z Caroline. Od razu podeszli do nas. Caro z tym swoim sztucznym uśmiechem denerwował już każdego. Nikt jej nie trawił. Nasze rozmowy zawsze kończyły się kłótnią. Tym razem kłótnią Mitcha z Caroline. W salonie byli już wszyscy. Każdy usiadł na wyznaczone wcześniej miejsce. Dla mnie trafiło się siedzieć na przeciw dziewczyny Marco. Co chwila próbowała mnie zgasić wzrokiem.
*Lena
Minęło trochę czasu od przyjścia gości. Przyjęcie nie zaliczało się do takich w których po godzinie już nie którzy są pijani. Alkoholu było strasznie mało, ale i bez niego była bardzo miła atmosfera. Siedziałam wśród bardzo przyjaznych ludzi. Najlepiej rozmawiało mi się z Cathy i Lisą. Są one naprawdę miłe i jak na pierwszy dzień znajomości miałyśmy dużo tematów. Czuję, że możemy na prawdę się zaprzyjaźnić.
- Lena możesz mi pomóc ? - Poprosiła mnie idąc do kuchni Ulla.
- Już idę - wstałam od stołu i poszłam do kuchni.
- Możesz przystroić i zanieść te desery, bo ja sama nie dam rady ?
- Oczywiście - odpowiedziałam chętnie i wzięłam się do pracy. W kuchni byłam sama. Nagle usłyszałam jakiś słodki kobiecy głosik. 
- Hej ! - Przywitała się ze mną dziewczyna przy czym zaczęła mnie oglądać od stup do głów. Była to dziewczyna Marco.
- Hej ! - Odpowiedziałam trochę zdziwiona obecnością blondynki.
- Jestem Caroline - przedstawiła mi się posyłając jak najmilszy uśmiech.
- Lena - powiedziałam niepewnie. Dziewczyna oparła się o blat i bardzo uważnie przyglądała mi się.
- Jesteś dziewczyną Mario ? - Spytała mnie, a ja prawie zadławiłam się własną śliną.
- Nie, jestem jego przyjaciółką. Skąd ci to przyszło do głowy ? - Zapytałam zaskoczona.
- Podobno spędzacie razem dość dużo czasu.
- Skąd o tym wiesz ?
- Marco dużo o was mówił.
- A co takiego niby mówił ?
- Nie ważne. Chcę cię tylko przed nim ostrzec. On będzie chciał cię tylko wykorzystać. Rozkocha cię w sobie, a potem zostawi - mówiła dość poważnym głosem.
- Caro idź stąd ! - Usłyszałam rozkaz Mario, który był kierowany do blondynki. Dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo i bardzo wolnym krokiem wyszła z kuchni. - Widzę, że poznałaś naszą gwiazdę - powiedział drwiąco.
- No. Nie wydaje się taka zła - chwyciłam za tace i powoli szłam przy czym rozmawiałam z Mario.
- Nie znasz jej do końca, więc nie wiesz jaka potrafi być wredna. Nie zaprzyjaźniaj się z nią tak blisko - ostrzegł mnie, a ja nie oglądając się co jest z przodu szłam patrząc na niego. Nagle kiedy odwróciłam się poczułam lekkie odepchnięcie i wszystko co było na tacy wylądowało na ziemi i nie tylko.
--------------------------------------------------
Mamy już rozdział 16 :)
Przepraszam was, że tak długo musieliście czekać, ale ja nie mam czasu kiedy go pisać. :/
Następny rozdział postaram się szybciej, ale nieobiecuję.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
Zachęcam do komentowania, bo jak komentujesz to motywujesz. :)

niedziela, 26 października 2014

Rozdział 15

Jego twarz była coraz bliżej mojej. Nie wiem czemu, ale nie sprzeciwiałam się. Emocje dały swoje. Czekałam na to co teraz miało się wydarzyć. To co teraz się miało stać na prawdę mnie zdziwiło. On zamiast mnie normalnie pocałować, cmokną tylko w policzek.
- Jesteś moją jedyną przyjaciółką dla której mogę powiedzieć o wszystkim - dodał z lekkim uśmiechem. Widać to co mu powiedziałam przynajmniej trochę poprawiło mu nastrój. Za to ja czułam jakiś niedosyt. Tak jakbym bardzo chciała tego pocałunku, a z drugiej strony to nawet nie.
- Możesz zawsze na mnie liczyć - też uśmiechnęłam się lekko. Zapadła męcząca cisza. Nie mieliśmy za bardzo tematów do rozmów. Jak zaczęliśmy jakiś temat to po paru minutach go kończyliśmy.
*Mario
Ona wyglądała pięknie. Nie wiem co mnie podkusiło żeby ją teraz pocałować. Kiedy byłem już na prawdę blisko jej ust, przypomniałem sobie to co wydarzyło się jeszcze kilka dni temu, a mianowicie ten incydent w parku. Nie chciałem żeby to się powtórzyło. Postanowiłem pocałować ją, ale nie w usta tylko w policzek. Powiedziałem jej, że jest moją jedyną przyjaciółką, a ona odpowiedziała mi, że zawsze mogę na nią liczyć. Po tych słowach zrobiło mi się jakoś miło w środku. Widać nie jestem dla niej zwykłym debilem. Nastała cisza. Chciałem zacząć jakiś temat, ale nic mi do głowy nie przyszło. Nagle Lena zaczęła się z czegoś śmiać.
- Czemu się śmiejesz ? - Zapytałem zdziwiony.
- Jak myślisz to robisz taką dziwną minę - nie przestawała tego robić.
- O taką ? - Powtórzyłem ją i we dwójkę zaczęliśmy się śmiać. Po jakimś czasie do domu wrócił Neymar z małym dzieckiem. Musieliśmy szybko przerwać naszą rozmowę, bo już po minucie wparował do salonu.
- Co on tu robi ? - Zapytał ją mrużąc srogo oczy.
- Przyszedłem ją odwiedzić, a co ? - Wyprzedziłem ją w odpowiedzi. Podszedłem do niego. Patrzyliśmy sobie srogo w oczy. Była to nasza taka mała wojna. Wojna o Lenę, jak można to tak nazwać.
- Masz tupet żeby tu przychodzić - uśmiechną się do mnie z pogardą.
- Ney przestań ! On przyszedł do mnie, a nie do ciebie. Zrozum to ! - Krzyknęła do niego żeby się uspokoić.
- I tak miałem już wychodzić - odpowiedziałem dość spokojnie. Podszedłem do Leny i pocałowałem ją na pożegnanie znowu w policzek. Nie odrywając od Neymara oczu wyszedłem spokojnie jakby nigdy nic.
*Neymar
Kiedy zobaczyłem jak Mario całuje Lenę w środku zrobiło mi się niedobrze. Byłem wkurzony. Wiedziałem, że on to robi specjalnie żeby mnie zdenerwować. W końcu wyszedł, a ja mogłem się uspokoić.
- Jesteś zadowolony ? - Zapytałam mnie z ironią w głosie. Nic nie odpowiedziałem tylko zbliżyłem się do niej. - Czemu on ci tak przeszkadza ?
- On mi w ogóle nie przeszkadza - skłamałem.
- To czemu tak reagujesz jak go widzisz ? Nie możesz przynajmniej raz go nie prowokować ? Ma teraz bardzo trudny czas - próbowała mi wytłumaczyć, ale nie chciałem słuchać o nim.
- Zmieńmy temat - poprosiłem ją.
- Ok - westchnęła - To o czym chcesz pogadać ?
- Może pójdziemy coś zjeść ? David na pewno jest głodny - zaproponowałem.
- Dobra - odpowiedziała.
*Lena
Weszliśmy do kuchni. Nadal nie rozumiałam dlaczego Ney jest taki zły dla Mario. Może i walną go, ale powinien mu wybaczyć, bo przecież jest to mój znajomy i powinien traktować każdego z szacunkiem, tak jak ja jego kumpli.
- Co wy kupiliście ? - Zapytałam go, bo nie widziałam niczego nowego w lodówce.
- Z tym właśnie problem. Nic nie kupiliśmy.
- Jak to ?- Zapytałam trochę wkurzona.
- Wszystko jest tutaj po Niemiecku. Nic nie rozumiem.
- Mogłam z wami iść, ale to nic. Zjemy kanapki.
Wyciągnęłam  potrzebne produkty i po pięciu minutach kolacja była gotowa. Wzięłam talerz z kanapkami i poszłam do salonu w którym siedział Neymar z Davidem.
- Może obejrzymy jakiś film ? - Zaproponowałam po czym sięgnęłam po laptopa. Włączyłam jakiś film po Hiszpańsku. Zaczęliśmy jeść i oglądać. Zbliżała się godzina dwunasta w nocy. Mały odleciał już w połowie filmu za to my dotrwaliśmy do ostatnich napisów. Wyłączyłam laptopa i razem poszliśmy spać.
***
Dzisiaj ma się odbyć nieoficjalna impreza u taty w domu z okazji rozpoczęcia sezonu, który miał się odbyć kilka dni. Nie można nazwać tego imprezą, a raczej przyjęciem, bo mój tata nie lubi takich imprez przed sezonem jak i w trakcie. W ogóle nie lubi imprez. Będą tam wszyscy. Mam niby być tam i ja. Nie wiem po co, bo w końcu nie jestem piłkarką Borussii. Ale jak zapraszają to czemu by nie skorzystać. W końcu sama nie będę, bo zabieram ze sobą Neymara. Oczywiście on o tym nie wie, ale powiem mu zaraz, bo właśnie zastanawiam się co na siebie włożyć. Nie mam ubrań na takie okazje. Nawet nie mam od kogo pożyczyć. Przeszukałam całą szafę i nic. W końcu wpadłam na pomysł. Pojadę do mojego rodzinnego domu i tam coś poszukam. Przy okazji będę mogła w czymś pomóc. Przed tym będę musiała pogadać o tym z Neymarem. Wyszłam z pokoju i powędrowałam do kuchni. 
- Cześć ! - Przywitałam się z nim po czym postanowiłam od razu przejść do rzeczy. - Mam dla ciebie propozycje - powiedziałam z entuzjazmem.
- Jaką ? - Zapytał się trochę zaskoczony.
- Pójdziesz ze mną na przyjęcie do taty ? - Poprosiłam go najładniej jak mogłam.
- Dzisiaj ?
- No tak.
- Właśnie muszę ci coś powiedzieć - powiedział trochę smutny.
- Co się stało ? - Przestraszyłam się.
- My musimy dzisiaj już wracać.
- Ale jak to ?! - Już nie ogarniał mnie taki wielki entuzjazm jak przed minutą.
- Dzwonili właśnie z Barcelony. Treningi przyśpieszyli. Przykro mi.
- Nic się nie stało -zrobiłam sztuczny uśmiech chociaż na prawdę było mi strasznie smutno. Nie mam teraz z kim iść. Będę tam sama jak palec. - O której masz samolot ?
- O 14.00 - odpowiedział cicho.
- To już za dwie godziny - powiedziałam smutna.
- Nie smuć się ! - Odezwał się po chwili ciszy i przytulił mnie.
- Nie jestem smutna ! - Oderwałam się od niego.
*Mario
Wstałem tak jak zawsze, chociaż może niechętnie. Dzisiaj ma się odbyć przyjęcie u trenera Kloppa, a ja nie mam z kim iść. Nie lubię imprez na których chłopaki przyprowadzają swoje dziewczyny. Czuję się wtedy strasznie dziwnie. Niby wszyscy do tego się przyzwyczaili, że ja jestem sam albo z jakąś nową laską, którą za kilka dni albo jak jest dobrze to za kilka miesięcy zerwę. Na tym przyjęciu będzie też Lena. Z każdą minutą myślę, że może powinienem ją wtedy pocałować. Może byśmy zaczęli wszystko od nowa i moje życie nabrałoby normalnego tępa. Koniec tego rozmyślania ! Dochodzi już jedenasta, a ja nie jestem ubrany ani przyszykowany. Otworzyłem szafę. Zacząłem przeglądać wszystkie ubrania, ale szału nie było. Postanowiłem udać się do Marco. On zawsze miał coś na każdą okazję. Nie to co ja. Szybko ubrałem się w byle co i kiedy miałem już wychodzić zadzwonił mój telefon. Odebrałem.
- Mario ? - Usłyszałem głos mojego agenta.
- Tak.
- Mam kolejne propozycje kontraktów od innych klubów - powiedział zadowolony. Co chwila przychodzą nowe propozycje kontraktów od innych klubów. Denerwuje mnie to już.
- Kto teraz ? - Zapytałem obojętnie.
- Znowu Bayern i stawia dość dobrą stawkę.
- Nie interesują mnie pieniądze.
- Mario wiem, że masz tutaj przyjaciół, ale w tym zawodzie nie można tym się kierować ! Oni odejdą, a ty tutaj zostaniesz. Nie wiesz czy za kilka lat kluby będą tak samo tobą zainteresowane. Mówię ci, przyjrzyj się temu kontraktowi, Nie jest on taki zły ! - Kusił mnie przejściem do Bayernu, a ja z każdą chwilą zastanawiałem się głębiej nad tym. On strasznie chce żebym przeszedł do Bayernu. Miałem to zrobić przed tamtym sezonem, ale kontuzja wszystko wykluczyła.
- Dobra zobaczę ją - powiedziałem dla odczepnego.
- To świetnie ! Zadzwonię jak będę wiedział coś więcej - rozłączył się. W końcu mogę spokojnie pojechać do Marco. Wyszedłem z mieszkania i poszedłem do samochodu.
***
Po niecałych dziesięciu minutach byłem na miejscu. Bez pukania jak to zazwyczaj robię wszedłem do jego domu. Marco siedział jak zwykle w salonie. Podszedłem do niego i usiadłem obok.
- Co ty tutaj robisz ?! - Zapytał mnie trochę zaskoczony moją obecnością.
- Przyszedłem pożyczyć od ciebie coś na te przyjęcie Kloppa, bo u mnie w szafie nic nie ma - odpowiedziałem.
- Ale teraz ? - Zapytał skrępowany.
- Co się dzieje ? Jeżeli chodzi o to, że pójdziesz sam to nie musisz się martwić. Ja też nie mam nikogo - poklepałem go po plecach, ale on bez przekonania złapał mnie za rękę.
- Pro po tego...Mario...ja - nie dokończył zdania, bo właśnie ktoś zszedł z góry.
---------------------------------------------------------------------------------
No to mamy już rozdział 15.
Na początku chcę was przeprosić za niego, bo wiem, że w ogóle mi nie wyszedł. :/
Nie dosyć, że chyba za krótki to jeszcze strasznie nudny. :/
Obiecuję następny będzie ciekawszy. :)
Zapraszam do komentowania, bo gdy komentujesz to motywujesz. :)