Piosenki

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 3

*Mario
Obudził mnie głos nastawionego budzika. Wyłączyłem go i przetarłem zaspane oczy. Spojrzałem na drugą stronę łóżka. Ostatnio często czuję się samotny. Wstałem i poszedłem do łazienki. Przemyłem zimną wodą twarz i wyszedłem. Otworzyłem lodówkę w której błyszczało pustką. Wziąłem nadgryziony kawałek pizzy i poszedłem do pokoju. Gdy wyciągałem bluzkę z szafy zadzwonił dzwonek do drzwi. Próbowałem zignorować to lecz hałas stawał się coraz głośniejszy. Z niechęcią poszedłem otworzyć drzwi. W drzwiach stali Marco, Aubą i Kevin.
- Idziesz z nami na miasto ? - Zapytał mnie Marco wchodząc do mieszkania.
- Nie chce mi się - odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- No weź ! To jedyny nasz wolny poniedziałek, a ty chcesz siedzieć w domu ?!
- Jak ja jeszcze się nie ubrałem. Muszę jeszcze pranie zrobić.
- No to my ci pomożemy.
- Ciekawe jak ?
- Normalnie - powiedział Auba. Wszyscy weszli do mojego pokoju i zaczęli grzebać po szafie.
- Może byście mogli nie grzebać po mojej szafie ! - Krzyknąłem zdenerwowany.
- Trupa trzymasz tam ? - Zaśmiał się Kevin.
- Masz, nakładaj to i chodź bo się nigdy nie wybierzemy - podał mi Marco do rąk ubranie.
- A co z praniem ?
- Kevin zrobi.
- Czemu ja ?! - Oburzył się Kevin.
- No bo tak - odpowiedział Marco.
- A czemu nie ty ? - Zapytał go Kevin.
- No, bo ja nie umiem.
- No, ja właśnie też.
- Dasz sobie radę - rzucił Pierre poduszką w niego, a on wyszedł z pokoju naburmuszony.
- Tylko nie puść focha ! - Krzyknąłem do niego śmiejąc się.
- Ubieraj się. My poczekamy w korytarzu - powiedział Marco wychodząc razem z Aubą. Przebrałem się szybko i wyszedłem na korytarz po czym razem z chłopakami ruszyliśmy na miasto.
*Lena
Była już prawie dwunasta, a ja właśnie zbiegałam na śniadanie. W piżamie i śliskich papciach zbieganie po wąskich schodach nie było łatwe. Kuchnia była pusta, a ja w niej czułam się jakbym była jakimś krasnoludkiem. Wszystko było takie wielkie. Otworzyłam lodówkę w której nie zauważyłam nic pasującego na śniadanie. Jedyne co mogłam wziąć, a pasowało najlepiej było mleko. Lecz przecież samym mlekiem się nie najem. Postanowiłam poszukać czegoś w szewkach. Lecz też nic nie było. Na szczęście na ostatniej półce na końcu leżała jakaś końcówka płatków. Wyciągnęłam je i zrobiłam sobie płatki. Po śniadaniu poszłam do łazienki wziąć prysznic. Szybko rozsmarowałam żel do mycia na ciało o zapachu owoców tropikalnych i zmyłam go wodą. Po kąpieli zawinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Z walizki wyciągnęłam czarną bluzkę na ramiączkach i czarną spódnice w białe kwiatki przed kolana i założyłam to. Do tego nałożyłam piękny wisiorek, który dostałam na urodziny. Wychodząc z pokoju sięgnęłam jeszcze po biały sweterek bo dzisiejszy dzień nie był za gorący i zeszłam znowu na dół. Byłam już prawie gotowa na wyjście do miasta. W korytarzu nałożyłam swoje białe trampki przed kostkę i wyszłam. Zakluczyłam drzwi i poszłam w stronę centrum. Dzień był strasznie wietrzny. Co chwila zwiewał mi włosy na twarz. Droga do centrum zajęła mi około godziny. Weszłam do pierwszego sklepu. Nie było za dużo ludzi co pozwoliło mi na dokładniejsze oglądanie. Lubię oglądać ubrania i je kupować, ale nie robię tego często bo nie mam czasu. Minęło już z trzy godziny, a ja mogłam być z siebie zadowolona gdyż wychodziłam z czterema
 torbami ubrań.
*Mario
- Kupiliście już wszystko co chcieliście, więc mogę iść ? - Zapytałem ich człapiąc za nimi.
- Nie będziesz siedzieć sam w domu - powiedział Marco.
- Wole to niż łazić po durnych sklepach ! - Wykrzyknąłem im to, a oni jak zaczarowani stanęli i zaczęli na mnie się dziwnie patrzeć.
- Przecież ty lubisz chodzić po sklepach.
- Pewnie znowu jakaś laska mu w głowie zawróciła - zaśmiał się Pierre.
- Nie - zaprzeczałem jednak wiedziałem jaka jest prawda, a prawda jest taka, że chyba spodobała mi się Lena.
- A właśnie ! Jak po spotkaniu z córką trenera ?
- Dobrze. Ma na imię Lena i jest strasznie niedostępna.
- Akurat w twoim typie - szturchną mnie w ramię Marco. Popatrzyłem na niego, a dalej poszliśmy w milczeniu, gdy nagle zauważyłem dziewczynę podobną do Leny. No bo to była Lena. Stanąłem.
- Co jest ? - Zapytał mnie Kevin.
- Widzicie tamtą laskę ? -Wskazałem palcem na dziewczynę ubraną w spódnicę w białe kwiaty.
- No, a co ? - Odpowiedział Marco.
- To jest córka Kloppa.
- Ładna - uśmiechną się Pierre. Walnąłem go w ramię.
- To on już ją zaklepał - zaśmiał się Kevin.
- Walnąć i cię ? - Pogroziłem mu.
- No na co czekasz ! Idź do niej ! - Popchną mnie Marco.
- No dobra - powiedziałem bez przekonania. Poszedłem wolnym krokiem w jej stronę, a chłopaki za mną.
- Hej Lena ! - Przywitałem się z nią.
- Hej ! - Odpowiedziała zdezorientowana.
- Podoba ci się Dortmund ? - Zapytałem ją zaczynając jakoś temat.
- No nawet.
- Nie przedstawisz nam swojej koleżanki - uśmiechną się Pierre.
- No tak Lena to jest Marco, ten tam to Pierre, a ten to Kevin.
- Miło was poznać - uśmiechnęła się do nich.
- No to może pójdziemy coś zjeść ? - Zaproponował Kevin.
- Dobra, ale gdzie ? - Zapytała Lena.
- Niedaleko mojego domu jest pizzeria możemy tam pójść - powiedziałem nie odrywając oczu od Leny.
- No to idziemy ! - Wykrzyknęli chłopacy i wszyscy ruszyliśmy w stronę mojego domu.
*Lena
Szliśmy w całkowitej ciszy. Chłopacy gadali, śmiali się między sobą, a ja szłam w prawie całkowitej ciszy. Prawie, bo całą drogę towarzyszył mi Mario.
- Czemu nie idziesz z nimi ? - Zapytałam go.
- Nie chce cię zostawić samą, a w ogóle to całymi dniami z nimi siedzę. Potrzebuje nowego towarzystwa.
- I myślisz, że ja jestem dla ciebie idealnym towarzystwem.
- No raczej.
- Ej papużki ! Jesteśmy już na miejscu ! - Krzykną do nas Pierre.
- Papużki ?! - Walnął Mario dla niego w głowę. Weszliśmy do środka. Jak na dzień w środku tygodnia było tu strasznie dużo ludzi. Można śmiało powiedzieć, że wszystkie miejsca były zajęte.
- No i co robimy ? - Zapytał rozczarowany Kevin.
- Może weźmiemy na wynos ? - Zaproponowałam.
- Dobra myśl. Bo chyba nie podejdziemy do któregoś z stolików i nie powiemy proszę zejść bo tu będzie siedzieć Borussia - powiedział Mario i ruszył w stronę kasy, a my za nim.

1 komentarz: